Historia umieszczona przez Tarija przypomniała mi moją własną, również niezbyt miłą.
Rzecz działa się 10 lat temu, kiedy to w 38 tyg ciąży trafiłam do znanego warszawskiego szpitala na ulicy I. Po zbadaniu na izbie przyjęć zostałam skierowana do pokoju, w którym miałam poczekać na akcję właściwą oraz lekarza, który miał do mnie przyjść.
Wszystko ładnie pięknie, pokój (jako że był wykupiony do porodu rodzinnego) jasny, przestronny z wanną. Normalnie cud miód i orzeszki.
Przyszedł Pan Doktor, zbadał, powiedział, że do rana dziecko powinno się odwrócić i mam cierpliwie czekać na akcję.. Czekałam z mym lubym noc całą a młode chyba razem z nami, bo żadnej reakcji nie czułam.
Nastał ranek, godzina 8, czas obchodu. Zostałam poproszona do Sali Porodów. Kazano mi usadowić się wygodnie na samolocie (z takim brzuchem nie jest to komfortowa sytuacja!!!) i następnie weszło ok. 20!!! studentów.
Pan Doktor wyjaśnił przyszłym lekarzom, iż mają po kolei zbadać czy młode spokojnie śpiące w moim brzuchu łaskawie się odwróciło czy też nie. Tu nastąpiły niezbyt miłe dźwięki strzelających rękawic, które każdy z przyszłych doktorów założył na rękę, pielęgniarka szybkim gestem „odkaziła” brązowym mazidłem całe moje krocze i zaczęła się szopka.
Każdy ze studentów wkładał i macał mnie i w trakcie badania odpowiadał na pytania Pana Doktora. Ja w sumie się nie liczyłam, nikt się mnie o zdanie nie pytał. Po prostu zamurowało mnie. Po całym badaniu, nadal siedząc na niewygodnym fotelu słuchałam debaty czy to dziecko się odwróciło czy nie. Zaje****ście niekomfortowa sytuacja. Następnie „konsylium” podjęło decyzję, że dziecko leń, że nie odwrócone, że pośladkowo ułożone... skończyło się cesarką.
Zostałam potraktowana jak przedmiot, nikt nie spytał mnie o zgodę. Niesmak czuję do dziś.
Rzecz działa się 10 lat temu, kiedy to w 38 tyg ciąży trafiłam do znanego warszawskiego szpitala na ulicy I. Po zbadaniu na izbie przyjęć zostałam skierowana do pokoju, w którym miałam poczekać na akcję właściwą oraz lekarza, który miał do mnie przyjść.
Wszystko ładnie pięknie, pokój (jako że był wykupiony do porodu rodzinnego) jasny, przestronny z wanną. Normalnie cud miód i orzeszki.
Przyszedł Pan Doktor, zbadał, powiedział, że do rana dziecko powinno się odwrócić i mam cierpliwie czekać na akcję.. Czekałam z mym lubym noc całą a młode chyba razem z nami, bo żadnej reakcji nie czułam.
Nastał ranek, godzina 8, czas obchodu. Zostałam poproszona do Sali Porodów. Kazano mi usadowić się wygodnie na samolocie (z takim brzuchem nie jest to komfortowa sytuacja!!!) i następnie weszło ok. 20!!! studentów.
Pan Doktor wyjaśnił przyszłym lekarzom, iż mają po kolei zbadać czy młode spokojnie śpiące w moim brzuchu łaskawie się odwróciło czy też nie. Tu nastąpiły niezbyt miłe dźwięki strzelających rękawic, które każdy z przyszłych doktorów założył na rękę, pielęgniarka szybkim gestem „odkaziła” brązowym mazidłem całe moje krocze i zaczęła się szopka.
Każdy ze studentów wkładał i macał mnie i w trakcie badania odpowiadał na pytania Pana Doktora. Ja w sumie się nie liczyłam, nikt się mnie o zdanie nie pytał. Po prostu zamurowało mnie. Po całym badaniu, nadal siedząc na niewygodnym fotelu słuchałam debaty czy to dziecko się odwróciło czy nie. Zaje****ście niekomfortowa sytuacja. Następnie „konsylium” podjęło decyzję, że dziecko leń, że nie odwrócone, że pośladkowo ułożone... skończyło się cesarką.
Zostałam potraktowana jak przedmiot, nikt nie spytał mnie o zgodę. Niesmak czuję do dziś.
Szpital warszawski ul. I...
Ocena:
544
(708)
Komentarze