Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#22019

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Witajcie. Poczytałam sobie historie dotyczące promocji w marketach i stwierdziłam, że swoją tu opiszę. Jestem piekielna od zawsze. Jednakże nie w związku z moim charakterkiem, tylko w związku z tym, iż nie daruję jeśli w stosunku do mnie ktoś zachowuje się źle. Może chodzić tu zarówno o instytucje, sklepy czy po prostu ludzi. Do rzeczy:

Któregoś pięknego popołudnia poszłam z koleżanką do Carrefoura w Arkadii w Warszawie na małe zakupy. Weszłyśmy na dział kosmetyczny i zauważyłyśmy, że opakowanie mydła w płynie Luksja (takiego do uzupełnienia dozownika) kosztuje 2,19 zł. Czyli jest na nie promocja. Skuszone nią wzięłyśmy po 2 opakowania o różnym zapachu. Zakupy okazały się wcale nie takie małe ;) Po odejściu od kasy mam zwyczaj sprawdzania rachunku, więc zaczęłam sprawdzać.

Widzę nabitą za mydło należność w wysokości 4X 5,99 zł a nie 4X 2,19 zł jak być powinno, zgodnie z tym co znajdowało się na półce. Cóż, jako że jak pisałam wyżej nie daję się rolować, od razu udałyśmy się do POK -u. Jednak w związku z tym, że kolejka była niemała, a ja mam już doświadczenie w próbie robienia ze mnie przysłowiowego balona, poprosiłam koleżankę by stanęła w kolejce, a sama poszłam na sklep. Dzięki za postęp techniczny!!!! Zrobiłam parę zdjęć półki z ww. mydłami i cen jakie przy nich widniały. Wróciłam do koleżanki i czekamy na swoją kolej. Nadeszła.

Podajemy Pani rachunek oraz mydła i prosimy o zwrot różnicy kwoty jaką zapłaciłyśmy. Pani łapie za telefon i rozmawia z kierownikiem działu kosmetycznego. Odwraca się do nas i mówi, że o pomyłce nie ma mowy, bo ceny się zgadzają. Poinformowałam panią, że szczerze w to wątpię ale jeśli ona jest pewna tego, co mówi to na dowód moich słów zrobiłam parę zdjęć i pokazałam jej owe zdjęcia. Pani do kierownika działu powiedziała mniej więcej coś takiego (szeptem prawie cobyśmy jej nie usłyszały):
- Niestety panie widziały i mają dowody... Jakie? Zdjęcia zrobiły.
Rozłączyła się. A nas zaczęła pouczać, że na terenie sklepu nie wolno robić zdjęć.
Ja: - Ja nie widzę zakazu. Proszę powiedzieć gdzie jest to napisane?
Pani: - Nie można robić zdjęć, to prywatny teren.
Ja: - Sklep jest publiczny i nie ma zakazu zawieszonego w widocznym miejscu.
Pani: - Owszem nie ma, ale nie można!!!
Koleżanka: - To co nie jest zabronione jest dozwolone. Prosimy nasze pieniądze.
Pani chcąc nie chcąc wypłaciła nam różnicę (około 27 zł).

Nie było mnie tam od tamtego czasu (jakieś 2 miesiące) ale jutro mam zamiar sprawdzić czy wisi gdzieś zakaz robienia zdjęć na terenie sklepu. :)

sklepy

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 685 (719)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…