Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#22268

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Skoro o "udających wierzących" zaczynamy, to i ja opowiem, jak mnie ksiądz proboszcz wrobił w udawanie wierzącej na moim własnym ślubie.
Wierząca nie jestem. Katoliczka formalnie tak, bo mnie ochrzcili jak byłam zbyt mała, żeby zaprotestować. Nie podejmuję kroków w celu wypisania się z klubu tylko dlatego, że za dużo z tym zawracania gitary.
No to do rzeczy: ślub mamy cywilny. Urodziłam dziecko i małżonek (wierzący) postanowił je ochrzcić. Ja się zgodziłam. (Tylko dlatego, że miejscowość to zadupie i nie chcę, żeby małej dokuczali. Po mnie spływa co mówią, ale dziecku w szkole mogłoby być różnie.) No to co? To do proboszcza. Ano chrzest - jasne, sper! Ale najpierw musicie się pobrać a nie tak w grzechu żyć. No to wyjaśniam: nie żyjemy w grzechu, mamy ślub cywilny, kościelny nie jest warunkiem koniecznym do chrztu a ja nie jestem wierząca i nie bardzo sobie wyobrażam ewentualny ślub kościelny. Proboszcz najpierw się trochę zapowietrzył, następnie stwierdził, że bez ślubu kościelnego dziecka nie ochrzci. Ok, ja się nie będę żreć z proboszczem, co całą wsią trzęsie. Mężowi zależało na tym chrzcie ale w sumie to możemy dziecko ochrzcić w Polsce, i tak się wybieramy. Aaa, to jak tak to zaraz, to nieee, to możemy jakoś wybrnąć... I proboszcz zaproponował (bardzo uprzejmie i na spokojnie) żeby zrobić taki "specjalny" ślub: osoby wierzącej z niewierzącą. Ponoć mają taką procedurę oficjalną. Wytłumaczył, że wszystko sprowadzi się jedynie do podpisania papierków w jego kancelarii, oczywiście w obecności świadków. Coś, jakby ten ślub kościelny to brał mój mąż ze mną, ale ja z nim już nie, bo nie jestem wierząca. Z dokumentów wymagał jedynie papiurka z parafii, gdzie byłam chrzczona - zaświadczenia, że nie brałam ślubu kościelnego w Polsce. OK. No to się zrobi. Papiurek załatwiłam, termin umówiony (na dwa dni przed chrztem małej). Pojawiamy się na czas, my i świadkowie, parę uprzejmości i pytanie: "Obrączki macie?" ... Ogólny karpik, bo mieć to mamy ale w domu, nie nosimy i nikt nie pomyślał, żeby je zabrać bo to przecież tylko podpisanie papierków w kancelarii... "No tak! Ale obrączki mają być! Wróćcie jutro!"
Dobra, minęło 24h i pojawiamy się w kancelarii w komplecie: młodzi, świadkowie i obrączki. Proboszcz już czeka i... prowadzi nas do kościoła, gdzie jest takie hmm nie wiem jak się nazywa, takie miejsce z boku ołtarza gdzie się udziela ślubów (taka wnęka wielka z jakby osobnym małym ołtarzem, stoliczkiem na obrączki i dokumenty itd "pod śluby" przygotowane). No i wziął i odprawił normalny ślub, z błogosławieństwami, modlitwami i całym cyrkiem. Ciekawie to musiało wyglądać dla obecnych w kościele - ja byłam w starych jeansach, rozciągniętym golfie i przypadkowej kurtce, bez makijażu i fryzury, z niewyspaną twarzą młodej mamy, a i mąż nie lepiej wyglądał bo z kościoła miał śmigać prosto do pracy, a że w budowlance robi...
Tym sposobem mam normalny ślub kościelny, mimo że zadeklarowałam "niewierność" na samym poczatku i nie byłam u komunii ani bierzmowania...
Czy oni mają jakieś bonusy za ilość ślubów w parafii ?

Edit: dopisuję, bo widzę że nie wyjaśniłam i wprowadziłam zamieszanie.
Nie myślę, że mam normalny ślub bo była ceremonia ( o której mógł uprzedzić to byśmy się ubrali jak ludzie... albo zrezygnowali i ochrzcili faktycznie w Polsce i bez ślubu kościelnego). Ja wiem, że mam normalny ślub, a wiem od samego proboszcza. Bo w oficjalnych papierach musi być porządek a "u niego" mam ten specjalny ślub.

zabita dechami dziura we Włoszech

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (262)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…