Historia o wojnie o ziarna przypomniała mi moją... nie wiem czy została tu już opisana (dotyczy części społeczeństwa jednego z miast) mimo to sądzę, że warto opisać.
U nas na tzw. deptaku organizowana jest wigilia dla najuboższych. Nie wiem od jak dawna, wiem że rok temu tę sytuację nagłośniono.
Jako, iż dla najuboższych - miasto (a może chętni? nieważne) przygotowało długi stół, taki na paręnaście metrów co najmniej. Miało być przemówienie prezydenta, chyba nawet krótką msza, a może tylko kazanie od biskupa. Ot, żeby i ci biedni poczuli się ważni.
Przygotowano ogromne ilości jedzenia. Wielkie kotły pełne jakiegoś bigosu, ryba czy coś... Nie wiem co tam dokładnie było, ważne że starczyłoby dla całego sejmu ;)
Wszystko przygotowywali wolontariusze i od jednego z nich mam relacje.
Otóż gdy dopuszczono ludzi do stołu (wcześniej jakoś ich blokowali) wszyscy zaczęli wyrywać sobie jedzenie, pakować je do toreb, mało kto jadł, wszyscy chowali i uciekali. A wszystko to w czasie jaki Pan Prezydent potrzebował do przejścia może 5 metrów. Jak stanął na środku, gotowy dać przemówienie, było cicho jak na pustyni. Podobno nawet jakiejś taniej narzuty udającej obrus nie oszczędzili.
Całą akcja została wyśmiana w gazecie, demotywatorach i wielu innych. W tym roku historia ta miała miejsce ponownie.
A smaczku dodaje fakt, że (rok temu) sporo pań ′pakujących′, było ubranych w futra...
U nas na tzw. deptaku organizowana jest wigilia dla najuboższych. Nie wiem od jak dawna, wiem że rok temu tę sytuację nagłośniono.
Jako, iż dla najuboższych - miasto (a może chętni? nieważne) przygotowało długi stół, taki na paręnaście metrów co najmniej. Miało być przemówienie prezydenta, chyba nawet krótką msza, a może tylko kazanie od biskupa. Ot, żeby i ci biedni poczuli się ważni.
Przygotowano ogromne ilości jedzenia. Wielkie kotły pełne jakiegoś bigosu, ryba czy coś... Nie wiem co tam dokładnie było, ważne że starczyłoby dla całego sejmu ;)
Wszystko przygotowywali wolontariusze i od jednego z nich mam relacje.
Otóż gdy dopuszczono ludzi do stołu (wcześniej jakoś ich blokowali) wszyscy zaczęli wyrywać sobie jedzenie, pakować je do toreb, mało kto jadł, wszyscy chowali i uciekali. A wszystko to w czasie jaki Pan Prezydent potrzebował do przejścia może 5 metrów. Jak stanął na środku, gotowy dać przemówienie, było cicho jak na pustyni. Podobno nawet jakiejś taniej narzuty udającej obrus nie oszczędzili.
Całą akcja została wyśmiana w gazecie, demotywatorach i wielu innych. W tym roku historia ta miała miejsce ponownie.
A smaczku dodaje fakt, że (rok temu) sporo pań ′pakujących′, było ubranych w futra...
aż wstyd powiedzieć...
Ocena:
677
(699)
Komentarze