Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#22331

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Dzień dobry, można rzec, że jestem tu nowa.
Czytając historie szkolne i różne przygody, przypomniała mi się sytuacja z gimnazjum, po której do tej pory mam problem... a zresztą, poczytajcie.
W wieku lat czternastu zachorowałam na epilepsję. Tak nagle, pewnej nocy dostałam ataku. Kilka miesięcy później kolejnego (warto wspomnieć, że lekarz stwierdził "Jeden atak, to nie padaczka. Przyjdźcie za dwa następne. NASTĘPNY". I znowu, chyba na święta Wielkanocne - dostałam trzeciego ataku. Wylądowałam w szpitalu, dostałam leki. Jako czternastolatka i z uzależnieniem każdego czynu przez leki - było mi po prostu źle. Nie mówiłam znajomym o chorobie, bo czułam się... dziwnie, po prostu. Jednak szkoła, wychowawca i dyrekcja musieli wiedzieć, wiadomo - jakby przyszedł atak, muszą wiedzieć co i jak. I wszystko byłoby okej, gdy pewnego dnia wchodzę do klasy (akurat po badaniach eeg głowy, trochę spóźniona) i wychowawca milknie, a klasa... cóż. Koleżanka, z którą siedziałam w ławce przesiadła się do najbardziej nielubianej dziewczyny, co mnie zdziwiło.
Z przykrością usiadłam sama, na następnej lekcji też sama, na kolejnej i następnej... i tak przez dwa tygodnie. W końcu samotność mnie dobiła i poszłam zapytać o co chodzi, po szkole. To, co usłyszałam - wtedy koszmar. [K] koleżanka, [N] nanami
[K] - Wiesz, nanami, nie chce się z tobą kolegować.
[n] - ale dlaczego?
[K] - bo wiesz, nie lubię cię.
[n] - tak nagle? oO′
[K] - BO MASZ KU.WA PADACZKĘ, A TO OBCIACH KOLEGOWAĆ SIĘ Z KIMŚ, KTO MOŻE ZACZĄĆ SIĘ RZUCAĆ I ŚLINIĆ! JAK JA POKAŻE SIĘ ZNAJOMYM, GDY Z TOBĄ GDZIEŚ PÓJDĘ! POMYŚL, GŁUPIA!
I poszła. A ja stałam ze łzami w oczach. Wyobraźcie sobie, mając czternaście lat znajomi są ważniejsi nawet od rodziców. A tutaj, odwrócili się, bo jestem chora.
Wróciłam do domu, płacząc. Nie chodziłam do szkoły, bo czułam wzrok całej szkoły na sobie. Mama w końcu wysłała mnie do szkolnej psycholog, bo widziała, że coś jest nie tak i nie wychodzę z nikim na dwór.
Wychowawca tłumaczyła się w tej sposób:
- Bo nanami, bo Tomek (bratanek wychowawczyni), usłyszał jak kiedyś rozmawiałam z jego mamą o twojej chorobie. I musiał rozpowiedzieć... - wtedy powiedziałam "aha" i poszłam dalej.
Straciłam zaufanie do wychowawczyni, do ludzi. Zostało mi to do teraz, mimo że minęło ponad sześć lat. W szkole średniej również nie miałam znajomych, mimo że od początku powiedziałam:
- Hej, jestem nanami, mam padaczkę. (by uniknąć sytuacji z gimnazjum). - Jednak w szkole średniej było jeszcze gorzej, bo... sami wiecie, jak to jest w szkołach.
A teraz ludzie się dziwią, pytając, dlaczego stoję na uboczu, przecież jestem taka zabawna!
Mam żal do gimnazjum i uważam, że to oni byli piekielni. Nie wiem, jak wy to ocenicie.

szkoła

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 249 (321)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…