Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#22444

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Określenie "baba za kierownicą", co przykre, zdecydowanie ma swoje podstawy historyczne... Po porannej historii do teraz nie mogę zebrać szczęki z podłogi...

Włączam się dziś na "główną drogę" w mojej wsi (w praktyce - jedna z 2 asfaltowych) i aż mnie zatkało. Na terenie zabudowanym (ciągnącym się przez 3 kolejne wsie, w tym moją, asfaltówki prostej jak stół), mknie srebrny pocisk na 4 kółkach, nie przymierzając, dobrze ponad setkę...

Myślę sobie, niedaleko poleci, bo za chwilę ma krzyżówkę... Skręcam sobie spokojnie za tym pociskiem i za moment, rzeczywiście, staję sobie za nią na krzyżówce. W jej wstecznym lusterku widzę, jak namiętnie peroruje przez telefon, gestykulując przy tym obficie. Trochę mnie zmroziło, jak pomyślałam, że chwilę temu, jadąc te 100km/h sytuacja przedstawiała się podobnie (wzdłuż asfaltówki nie ma chodnika, a dzieciaki do szkoły chodzą).

Ale tak stoimy dłuższą chwilę (widoczność z lewej na skrzyżowaniu naprawdę fatalna, więc dłuższą zwłokę przy włączaniu się do ruchu można zrozumieć). Dodam, że "srebrna strzała" kobieciny nie dawała absolutnie żadnych znaków sygnalizacyjnych, prócz czerwonych świateł STOP. W końcu, jako, że droga dość wąska, kobiecisko stanęło dokładnie pośrodku, a czas spędzony na skrzyżowaniu pozwoliłby chyba na włączenie się do ruchu 3 walców (drogą z pierwszeństwem nie jechało w tym czasie NIC) idę "uprzejmie" wyjaśnić kobiecie, że środek skrzyżowania nie jest najlepszym miejscem na urządzenie sobie budki telefonicznej...

Ilość inwektyw jaka się posypała, gróźb i narzekania, że ona ma BARDZO WAŻNĄ ROZMOWĘ TELEFONICZNĄ I MOŻE STAĆ SOBIE, GDZIE CHCE, BO BYŁA PIERWSZA, nie przytoczę, bo "wykropkowany" tekst i tak byłby nieczytelny. Na moje szczęście okazało się, że za mną w kolejce do skrzyżowania ustawił się sąsiad (nota bene, policjant z zawodu, jeździ taką przedpotopową i absolutnie niezniszczalną terenówką, dodatkowo 2metry kupy mięśni). Grzecznie zapytał, czy kobiecina udrożni skrzyżowanie, czy ma się po jej samochodzie przejechać swoją terenówką...

Babie zabrakło instynktu samozachowawczego. Zwymyślała policjanta i, nie wiem na jakiej podstawie (chyba serio mam braki w znajomości kodeksu drogowego o.O) wezwała ...POLICJĘ...

Jako, że już i tak byłam spóźniona, po ustaleniach z sąsiadem-policjantem, że do szczęścia nie jestem potrzebna, zawróciłam i pojechałam do miasta inną trasą.

Jak się dowiedziałam, kobieta nie dość, że na jakiś czas zablokowała skrzyżowanie (konsekwentnie odmawiała przestawienia samochodu nieco "na bok"), to... miała we krwi 0,51 promila... Pech jak diabli (0,2-0,5 wykroczenie, >0,5 przestępstwo). Prawko skonfiskowane, samochód odholowany na parking policyjny, sąsiad się tylko pytał, czy nie chcę dorzucić oskarżenia o groźby, w razie czego może być świadkiem (chyba pod moją nieobecność babsko naprawdę mu za skórę zalazło, skoro zazwyczaj to "niespotykanie spokojny człowiek")...

Pomyśleć, że mogła po prostu zaparkować dosłownie 15 metrów dalej na przykościelnym parkingu. Inna sprawa z procentami, ale o tym dowiedziałam się dopiero przed chwilą, jak sąsiad wpadł opowiedzieć resztę historii...

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 641 (671)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…