Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#22713

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję jako sprzedawca - serwisant w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek.

Jak już w innej historii pisałem wszelkiego rodzaju magiczne techniki traktuję jako brednie i środek na wyciąganie kasy od naiwnych.
W piątek do sklepu jakąś godzinę przed zamknięciem weszła starsza kobieta. Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć ona w dwóch susach podskoczyła do lady (co samo w sobie było interesujące, ponieważ wyglądała raczej na krasnoluda niż człowieka) i rzecze do mnie, że jestem przystojny i młody, otwarty ale w głębi serca nieufny i skryty. Pięknie, pomyślałem, wróżyć mi zacznie.
K(obieta): Ja stara cyganka jestem. Prawdę tylko mówię. Przyszłość widzę. Szczęście sprowadzę.
J(a): Dziękuję ale nie jestem zainteresowany.
K: Jak to? Szczęścia nie chce mieć? Przyszłości znać?
J: No jakoś dziwnym trafem nie. Szczęśliwy jestem w miarę a wiedza o przyszłości mnie nie interesuje.
K zamiast wyjść wyciągnęła karty i jakieś magię nad nimi odczyniać.
K: O widzę, że kłótnia w rodzinie była. O pieniądze.
J: Taa... Wie pani pewnie w każdej rodzinie zdarzają się kłótnie o kasę. Jeśli chce mnie pani przekonać do swoich usług to powiem od razu. We wróżby nie wierzę.
Na K moja wypowiedz nie wywołała żadnej reakcji. Znów zaczyna coś mamrotać nad kartami.
K: Kobietę widzę. Wysoka. Szczupła. Czarne włosy. Mieszkacie razem.
J: Przykro mi na 4 strzały tylko dwa celne. Próbuje pani dalej czy dajemy sobie spokój z tą szopką?
K nic nie odpowiedziała. Odwróciła się i zaczęła przyglądać się towarowi na wystawie. Gdy tak sobie stałą wszedł klient popytać o urządzenia. Jak z nim rozmawiałem całkowicie zapomniałem o wróżce. Na szczęście klient był czujny i w pewnym momencie powiedział "Panie, sklep panu okrada!". Odwracam się i co widzę? Ano cyganka dziarskim krokiem zmierzała do kanciapki, szumnie nazywanej pokojem socjalnym, w którym oprócz cywilek odkłada się utarg. Normalnie ciśnienie mi skoczyło. Niby tylko 500 peelenów tam było na ale to i tak prawie połowa pensji. Szybko podbiegłem do babsztyla, złapałem za ramię i pytam gdzie grzecznie się wybiera.
K: Chciałam urok odczynić. Diabeł tu grasuje.
J: No fakt, kierownik tego sklepu był kiedyś satanistą. Mimo to nie ma pani prawa tu przebywać.
K: Mam!
J: Widzi pani tamtą żółta linię na podłodze? Pokazuje ona gdzie może klient wchodzić. Teraz jeśli łaska proszę opuścić sklep albo po policję dzwonię.
K: Już wychodzę.
Jak powiedziała tak zrobiła. Przy okazji opluła podłogę, ladę, kilka sztuk towaru i przeklęła mnie, całą moją rodzinę, sklep, właściciela i jeszcze parę innych osób i miejsc.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 238 (258)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…