Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#22927

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Autentyczna piekielna teściowa z piekła rodem!

Wszystko co opiszę, całą historię i wydarzenia zapoczątkowały dokładne ustalenia i rozmowy, których się trzymaliśmy (ja i mój mąż) jako jedyna ze stron.

PLAN był taki (ustalony wcześniej z teściami): sprzedajemy nasze mieszkanie, spłacamy kredyt a zamiast płacić co miesiąc raty wprowadzamy się czasowo do domu teściów (w zasadzie do teścia bo mąż i teściu są współwłaścicielami, teściowa ma tylko meldunek) i remontujemy na nasz koszt dom.

Jest to dom przedwojenny z przedwojennymi technologiami, które na dzisiejsze czasy nie mają ani racji, ani prawa bytu (brak centralnego ogrzewania, brak bieżącej ciepłej wody, stara zapychająca się kanalizacja, kuchnio-piec czyli palenisko do gotowania, stare mury i przeciekający dach.

Cały remont został zaplanowany pod teściów (nie pod nas) by na stare lata im ulżyć by nie musieli rąbać drzewa, palić w kuchni i marznąć w domu. Jakże szczytny cel ehh.....

Wszystko układało się świetnie, z teściową byłyśmy bardzo sobie bliskie i zawsze uważałam, że stereotyp wrednej dokuczliwej teściowej mnie nie będzie dotyczył. Myliłam się. Gdy zbliżał się czas remontu, teściowa przestała się do mnie odzywać (ot tak po prostu bez przyczyny). Na "dzień dobry" odpowiadała mi z łaską aż w końcu przestała w ogóle reagować. Specjalnie się tym nie przejęłam bo ważniejsze sprawy się zbliżały.

Na pierwszy rzut dach - przeciekający, istne sito, podczas ulewy można było brać prysznic w przedpokoju... A gdy został naprawiony teściowa stała się nie do zniesienia (diametralny obrót o 180 stopni). Według męża obecnych wniosków, ona dążyła do tego, abyśmy zechcieli się dobrowolnie wyprowadzić i żebyśmy nic już w domu nie ruszali- dach zrobiony, to tam reszta też ok.

Odkąd tylko pamiętamy, to teściowa narzekała na wiele rzeczy, że (właśnie) dach przecieka, że w domu zimno, że trzeba coś szybko naprawić (i mąż na zawołanie jechał), że
co rozpali w kuchni to zaraz gaśnie i woda się nie nagrzewa, że znowu wanna zapchana, kibel zapchany itp itd. A po naprawie dachu nagle się okazało, że nic teściowej nigdy nie przeszkadzało, że jej zawsze było dobrze, że lubi sobie porąbać drzewa i je nosić, że wcale zimno jej nie jest. Same wygody :P

Wtedy właśnie okazało się, że jestem w ciąży (niestety zagrożonej, mam za sobą 2 poronienia) i musiałam leżeć, ale co tam, według teściowej byłam leniem, nic nie robiłam albo udawałam chorą. Gadała wszystkim, że unikam pracodawcy, że siedzę na zwolnieniu lekarskim i ukrywam przed zwolnieniem albo sama się zwolniłam itp.
Wtedy z mężem jeszcze nie chcieliśmy mówić, że spodziewamy się dziecka, ja na słowa teściowej przymknęłam oko, mając nadzieję, ze jak się dowie o ciąży, to kobieta ochłonie. Myliłam się, co się później okaże. Mąż zadecydował jednak dokończyć remont, żeby dom nie niszczał dalej i postanowił nie odpuszczać.

I niestety przyszło najgorsze, teściowa ubliżała mężowi, że on ją z domu wyrzuca, że remont to tylko pretekst, żeby się jej pozbyć, że chcemy jej kuchnię wyrzucić (tą w której się pali, no a ustalone było, że będzie normalna kuchenka, i nawet wpadła na pomysł, aby jej do pokoju wstawić te stare palenisko z kuchni) i Bóg jeden wie, jak jeszcze chcieliśmy ją skrzywdzić. Ależ mój mąż miał anielską cierpliwość do niej, chodził za nią, tłumaczył i prosił, że nikt jej tu nie chce skrzywdzić, że jakby chciał ją wyrzucić, to by dawno to zrobił, że ten remont przecież był razem zaplanowany i UZGODNIONY. Że to dla teściów te zmiany, bo przecież my góra rok i się wyprowadzimy.
Nie, ona wie lepiej, my ją wyrzucamy..... Masakra.

Ale remont miał postępować, więc nie było wyjścia i teściowie wyjechali (teściowa z wielkim bólem i łaską do siostry, teściu do brata) a my zostaliśmy aby pilnować remontu. I przez 2 tygodnie szło sprawnie, cisza i spokój to i prace lepiej szły. Centralne zrobione i kanalizacja, czekamy na przyjazd wykończeniowców, mąż dzwoni do teściowej z pytaniem, czy jej są potrzebne pieniądze (tam gdzie teraz mieszka) bo remont jeszcze potrwa a po nim mamy wszytko na powrót teściów jeszcze posprzątać itp. Wydarła się na męża i powiedziała, że ona wraca i że ją nic nie obchodzi.

No i jak powiedziała tak zrobiła, zwaliła się nam na głowę w połowie remontu. Pokój teściów, jako jedyne pomieszczenie mocno nie ruszane w czasie remontu przejęło wyposażenie z innych pomieszczeń oraz w nim mieli spać pracownicy. Teściowa poprzestawiała wszystkie rzeczy (dostęp do telewizora musi być, no ba!) co było spakowane to rozpakowała, bo szukała swoich pierdół, czego nie znalazła to zaraz nas oskarżała, że jej ukradliśmy albo wyrzuciliśmy. I chciała tak zostać. Wyperswadowanie jej, że to głupi pomysł było nierealne.
Co z tego, że brak wc, brak wanny, brak ciepłej wody, syf, kurz, pył i hałasy - ona zostaje i koniec, a że w pokoju mają nocować pracownicy - jej to nie obchodzi. Mąż dał jej ultimatum - albo teściowa umożliwi kontynuowanie remontu albo odwołujemy ekipę i wszystko zostanie w takim stanie (no musieliśmy blefować nie?).

Stwierdziliśmy, że na weekend wyjedziemy i teściowa szybko sobie przemyśli tę kwestię. Haha :). Podczas naszej nieobecności teściowa wyniosła nasze rzeczy na strych (tylko mebli nie ruszyła) i wysprzątała sobie pokój. Wtedy w nas się zagotowało. I poczuliśmy jak jesteśmy bezsilni wobec kogoś, kto sobie coś ubzdurał i nie dopuszczał do siebie logicznych argumentów. Do akcji musiał wkroczyć teściu, przyjeżdżał do teściowej i namawiał aby ustąpiła, aby dała skończyć remont itp.. Odpuściła dopiero w momencie kiedy przyszły silne chłody październikowe i zabrakło kompletnie wody bieżącej (pompa wody była wyłączona i ciśnienie wody zmalało do zera). Oznajmiła, że wyjeżdża na 2 tygodnie i za 2 tygodnie wraca i "ją nic nie interesuje", ma być wszystko skończone. Też bym tak chciała, aby na żądanie wszystko się robiło, zwłaszcza remont.

No ale dobra, szybka akcja, teściowej nie ma, zamawiamy ekipę i działamy. Nawet ja będąc w ciąży aktywnie uczestniczyłam, szafki montowałam itp, byleby jak najszybciej skończyć ten [pii] remont.
Uff, udało się, teściowa wróciła prawie na gotowe. Marudziła pod nosem, że wszystko nie tak, że od grzejników gorąco w domu (temperatura 20 stopni, a wcześniej bywało mniej niż 16), że ten remont jakiś nieudany, że robota spartolona (akurat wiem, ze jest inaczej bo to nasza 3-cia współpraca z tą samą solidną ekipą).

A jak już wszystko zostało poukładane, meble zamontowane, teściowa podjęła się jakiegoś chorego manifestu.

Wszyscy chodzili po domu w kapciach, ona nie (łaziła w buciorach), wszyscy wprowadzili się do szafek w łazience, przedpokoju i kuchni, ona nie.
Kupiła sobie kuchenkę jednopalnikową indukcyjną i gotuje sobie w POKOJU, a w kuchni przecież stoi już indukcja, ale teściowa zarzekała się, że używać jej nie będzie bo nie umie itp. :/
Nawet powiedziała, że "tę kuchnię (pomieszczenie) możemy sobie wziąć". K***a za przeproszeniem, to po co "tę kuchnię" urządzaliśmy? Po co DWA komplety szafek skoro połowa pusta? Brak słów.

Do tego doszła jeszcze jedna rzecz. Teściowa zaczęła na mnie gadać kłamstwa, że ja jej groziłam, że ją z domu wyrzucę, że robię jej awantury, że chodzę za nią i ją wyzywam. Tylko niech mi ktoś powie, czy będąc w ciąży zagrożonej robiłabym awantury? Czy mając na uwadze, to że czasowo mieszkamy u teściów miałabym interes w tym, aby jej mówić, że ją wyrzucę? Jak dla mnie są to wystarczające argumenty. Niestety dla teściowej nie. Nawet jak dowiedziała się, że jestem w ciąży nic, ale to kompletnie nic nie miało to znaczenia. Na dodatek powiedziała do mnie w obecności mojego męża "żebyś s**o zdechła", on był w takim szoku, że od tamtej pory ma nerwa na nią i się do niej nie odzywa. Szkoda mi go, gdybym wiedziała jak się to potoczy nie zgodziłabym się na to abyśmy rodzicom dom remontowali, chociaż z drugiej strony zaraz byłoby gadane, że JEDYNY syn nie dba o rodziców, a ten już wyremontowany dom wcześniej zmierzał ku ruinie.

Długa i głupia historia. I poważnie mówię, nie znam przyczyny, czemu teściowa przestała się do mnie odzywać.

Jeszcze przed remontem była rozmowa ( a raczej próba) co się dzieje, czym podpadłam teściowej, jakie ma do mnie uwagi. Kompletnie nic mi nie chciała powiedzieć, oprócz tego, że "nigdy się do mnie nie odezwie i ja do niej też mam się nie odzywać" i mam zakaz mówienia do niej "mamo"...

Jaki morał?
Właściwe miejsce dla teściowej to 100 na 2 - każdy chyba ten kawał zna :)

dom

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 255 (283)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…