Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#22942

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To nie będzie typowa historia. Piekielnym okazał się tutaj nie pojedynczy człowiek, ale cały kraj, czy raczej - system. Może swoją konwencją nie nadaje się na Piekielnych, ale chciałam wylać swoje żale, chociaż ten jeden raz.

Historia jakich wiele - czteroosobowa rodzina z trudem wiążąca koniec z końcem. Nie na tyle, żeby brakowało jedzenia, ale na takie kaprysy jak kino, restauracja czy nowy gadżet sobie pozwolić oczywiście nie mogliśmy. Przyszedł czas moich matur i decyzja rodziców - no niestety pieniądze na moje studia się nie znajdą, oboje po uszy w kredytach, no nie da rady. Wypadałoby więc znaleźć pracę. I tak wylądowałam w Holandii, jako popularny robol do wszystkiego.
Pracowałam 5 dni w tygodniu po 6-8 h (w zależności od ilości pracy do wykonania danego dnia). Mogłam oczywiście pracować w weekendy jeśli bardzo chciałam, wtedy wypłacano mi 200% pensji. Praca właściwa trwała 1,5h, potem pół godziny przerwy i 3-4 takie rundki. Potem do domu. Mieszkanie dostałam od pracodawcy, warunki takie, za jakie w Polsce trzeba by było wydać grubą kasę. Mieszkałam z trzema innymi Polkami, które też wyjechały za chlebem z kraju. Przysługiwał mi płatny urlop w ilości jakiej chciałam, byle tylko faktycznie był dosyć ważny powód i bylebym zgłosiła to dzień wcześniej. Wykorzystałam go raz, gdy złapało mnie okropne przeziębienie. Dostałam od ręki tydzień wolnego, a szef wysłał po mnie pracownika, który zabrał mnie do lekarza. Oczywiście opłaconego przez pracodawcę.
To tyle jeśli chodzi o warunki pracy. CO do samej Holandii - zakochałam się w tym kraju. W wesołych, pogodnych ludziach, w czystych, zadbanych trawnikach, skwerkach, parkach, alejkach. Byliście kiedyś na wiosce w Holandii? Kojarzenie jej z polską wioską jest kompletnie nie na miejscu. Śliczne, pokaźne domki jednorodzinne ustawione w szeregu przy przystrzyżonych trawniczkach, uśmiechnięte staruszki czytające na gankach poranną gazetę, młode małżeństwa spacerujące po parku, gadatliwi dziadkowi strzygący żywopłoty i joggingujący wzdłuż skwerków. Co chwila ktoś witał mnie wesołym okrzykiem i machaniem rękami, ludzie w kolejkach w sklepach zagadywali mnie po angielsku co u mnie, jak mi się podoba kraj, czy czegoś mi nie brakuje. Tak, zwykły sprzątacz w supermarkecie znał angielski na poziomie polskiego studenta.
Ceny powalały. Może nie mnie, bo przeliczałam wszystko na złotówki, taki nawyk, ale wyobraźcie sobie taką sytuację: przeciętny Polak zarabia dwa tysiące złotych. Chleb kosztuje trzy złote, jajka cztery, woda trzy, itd, itd, wiecie jak to jest. Przeciętny Holender zarabia dwa tysiące euro. Chleb kosztuje sześćdziesiąt centów, jajka osiemdziesiąt centów, woda pięćdziesiąt centów. Jest różnica?
Nigdy wcześniej nie widziałam tylu szczęśliwych, uśmiechniętych ludzi. Nie do pomyślenia, że można po prostu iść uśmiechniętym przez miasto i witać nowe twarze, zagadywać skąd się tu wzięli i proponować oprowadzenie w wolnym czasie.
Oczywiście ten kraj, jak i każdy, ma też swoje wady, w to nie wątpię. Po prostu dzięki niemu odkryłam, że da się godnie żyć, bez strachu, czy starczy pieniędzy na wszystkie opłaty, bez odmawiania sobie każdej przyjemności.
Po pół roku wróciłam, mocno stęskniona za Polską. Gdy tylko przekroczyłam granicę Niemiec od razu się rzuciła w oczy wszechogarniająca szarość, zabieganie, smutek. Poszłam na studia, znalazłam pracę, za dziesięć złotych za godzinę, gdzie traktują mnie jak śmiecia i nikogo to nie dziwi. I tak dobrze, nie każdy ma szansę cokolwiek znaleźć. I tylko dwadzieścia tysięcy złotych na koncie przypominało, że nie wszędzie tak jest. Że można pracować jako najniżej opłacany robol i zarobić niewyobrażalnie duże pieniądze w ciągu kilku miesięcy.
Kocham nasz kraj, kocham Polaków, naszą kuchnię, kulturę, historię. Ale patrząc jak moi rodzice wypruwają sobie żyły za śmieszne pieniądze i są zwyczajnie, po prostu smutni, bez żadnej nadziei, że kiedykolwiek to się zmieni, jak większość ludzi w tym kraju, po prostu boli mnie serce. Bo spędziłam pół roku w kompletnie innym świecie, jaki myślałam, że nie istnieje. I czasem, absurdalnie, jestem zwyczajnie zła. Zła na siebie, że tu wróciłam.

Polska/Holandia

Skomentuj (65) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 229 (345)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…