Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#23231

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Trochę o piekielności jednego z urzędów (bardzo "bliskiego" dla mnie z racji mojego hobby).

W mieście nadgranicznym mieszka sobie pewien Pan (X). Pan ten od wielu lat współpracuje z tamtejszym muzeum przekazując rzeczy zalegające w ziemi (tak jak domyślacie się - ten pan kopie).
Trzy lata temu przez przypadek odkrył stanowisko archeologiczne z czasów starożytnych (znalazł 3 rzymskie monety i dwie zapinki nazywane fibulami), o czym powiadomił panią będącą delegatką z tegoż "bliskiego" mi urzędu. Pani szybko zgłosiła to do centrali, popłynęły pieniążki - sporo (z naszych podatków) na dokładne zbadanie nowo odkrytego stanowiska.
Pan X kopał sobie dalej.

Coś jednak pani tej nie spodobało się (bo w końcu jak to, aby zwykły szary obywatel odkrywał w ramach swojego wolnego czasu stanowiska archeologiczne) i podkablowała tegoż pana na naszą wspaniałą policję.

W ubiegłym roku panowie niebiescy zajechali dwoma samochodami na pole, po którym pan X sobie szukał (pole nie było stanowiskiem archeologicznym, a pan miał pozwolenie właściciela). Na nic się to zdało, bo panowie niebiescy i tak lepiej wiedzieli. Pana zawinęli, w domu zrobili mu kipisz (rewizję), a na kraj poszła informacja, że złapano kolejnego grabieżcę zabytków.(!)
Oczywiście napisano, że zabezpieczono masę monet (tak- większość z nich to miedziaki XVIII i XIX-wieczne plus jeden rzymski denar) oraz to co pan X zbierał - pieczęcie szklane z butelek.

Pan X otrzymał zarzuty, ale z racji kłopotów z sercem mógł odpowiadać z wolnej stopy. Następnie policja zwróciła się z prośbą o ekspertyzę do fachowca z dziedziny numizmatyki. Ekspert ów napisał prawdę - że monety znalezione w domu pana X nie stanowią żadnej wartości historycznej - podobne są znajdowane praktycznie wszędzie (wiadomo, ludzie zawsze gubili pieniądze). Nawet denar rzymski pochodzący z IV wieku nie jest żadnym rarytasem. Zaś pieczęcie szklane nie leżą w gestii jego specjalizacji, ale oceniając ich wiek i pochodzenie (na każdej jest nazwa huty szkła) należy wnioskować, że są popularne.
Prokurator wobec tego stwierdził, że "szkodliwość społeczna" jest bardzo mała i odstąpił od zarzutów.

To jednak nie koniec historii. Pan X postanowił kontratakować.
Wystąpił mianowicie do tejże pani o wgląd do dokumentacji z prac na stanowisku, które on odkrył. I tu zaczyna się piekielność.

Osoba fizyczna nie ma prawa zobaczyć co tam wykopano (prace były prowadzone przez 2,5 roku). Wystąpił więc z oficjalnym pismem do delegatury w mieście wojewódzkim. Ale na pismo trzeba odpowiedzieć. I tu bomba - okazało się, że nie ma żadnych sprawozdań, żadnych dowodów na prowadzenie tam prac, ponieważ gdzieś zaginęły. Czyli jakieś kilkaset tysięcy złotych wyparowało.
Dodam od siebie, że z takich prac archeologicznych jest sporo dokumentacji (współpracuję z archeologami w moim regionie) i nie ma siły, aby tyle papierów "gdzieś zaginęło".

Czy to nie jest szczyt hipokryzji? - Pani ściga dalej poszukiwaczy, a sama ma lepkie ręce. Zaś piekielnym jest sam urząd tuszujący sprawę, bo w końcu nic wielkiego się nie stało... Oprócz prawie zniszczenia życia człowiekowi i defraudacji naszych pieniędzy.

Delegatury WKZ

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 638 (666)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…