Zainspirowana historią użytkownika Rammaq postanowiłam wypełznąć wreszcie z zajmowanej dotąd podglądaczej nory i opisać perypetie znajomych lekarzy wet. z kochającymi pańciami rozmaitych zwierzaczków.
Pacjent: szczeniak yorka, niecałe pół kilo wagi, wiek trudny do określenia, ale młody bardzo.
Pańcia: kochająca niezmiernie swego psiuńka/misiaczka/syneczka/kuleczkę, niepotrzebne skreślić.
Problem: piesek od paru dni s** i rzyga na zmianę, zatem powzięto odpowiedzialną decyzję, że należy iść z tym do wracza.
Lekarz: Co się dzieje pieskowi?
Pańcia: No, panie doktorze, on mi wymiotuje bez przerwy i eee, biegunkę ma.
Lekarz: A co piesek je?
Pańcia: Same dobre rzeczy, panie doktorze - pizzę, chipsy i czekoladę, on je bardzo lubi.
Lekarz zaniemówił na sporą chwilę... po czym nastąpił długi i wyczerpujący wykład na temat właściwego żywienia szczeniąt.
Trudno stwierdzić, czy do pańci dotarło, bo już się nie pojawiła z psem.
Pacjent: szczeniak yorka, niecałe pół kilo wagi, wiek trudny do określenia, ale młody bardzo.
Pańcia: kochająca niezmiernie swego psiuńka/misiaczka/syneczka/kuleczkę, niepotrzebne skreślić.
Problem: piesek od paru dni s** i rzyga na zmianę, zatem powzięto odpowiedzialną decyzję, że należy iść z tym do wracza.
Lekarz: Co się dzieje pieskowi?
Pańcia: No, panie doktorze, on mi wymiotuje bez przerwy i eee, biegunkę ma.
Lekarz: A co piesek je?
Pańcia: Same dobre rzeczy, panie doktorze - pizzę, chipsy i czekoladę, on je bardzo lubi.
Lekarz zaniemówił na sporą chwilę... po czym nastąpił długi i wyczerpujący wykład na temat właściwego żywienia szczeniąt.
Trudno stwierdzić, czy do pańci dotarło, bo już się nie pojawiła z psem.
pewna bardzo duża lecznica dla małych zwierząt ;)
Ocena:
625
(661)
Komentarze