Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#23440

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kiedy czytałam http://piekielni.pl/22823 przypomniała mi się historia opowiadana czasem przez mamę. Taka tego typu, jak się opowiada podczas oglądania rodzinnych zdjęć, podczas urodzin członka rodziny którego dotyczy i tym podobne.
Działo się to jakieś dwadzieścia lat temu, kiedy mój starszy brat był w zerówce.

Zerówka była w szkole, a szkoła jak to szkoła, miała szatnię. W szatni były wieszaki. Takie wygięte pręty, zakończone niby nie ostro, ale jednak dało się o to skrzywdzić. Mój brat, mimo że teraz pokaźny z niego mężczyzna (201 cm wzrostu, 110 kilo wagi), wtedy jak na swój wiek był dość mały. W jego zerówkowej klasie był chłopak znacznie od niego większy, potrzebujący od czasu do czasu... rozładować emocje. Na moim bracie. On sam mamie nic nie mówił, toteż skąd kobita miała wiedzieć. Dopiero wszystko wyśpiewał, kiedy mama dostrzegła jego, dosłownie, rozorane plecy. Okazało się, że chłopak ów czekał na mojego brata po zakończeniu lekcji, przytrzymywał go pod drzwiami kiedy inne dzieci się przebierały, a gdy wszyscy już poszli, zaciągał go do środka i popychał na wieszaki.

Mama poszła do nauczycielki i zażądała rozmowy z matką chłopaka. Kobieta przyszła, rozwaliła się na krześle i wielce kulturalnie spytała "Ossso chodzi?". Po krótkim wyjaśnieniu mamy, machnęła ręką i stwierdziła:
- A, tak, tak. On się musi wyładować, my go bezstresowo wychowujemy.
W mamie zawrzało, stwierdziła, że z matką nic nie zdziała, ale pierworodnego nie da sobie krzywdzić.

Pojechała do szkoły, kiedy tylko dzieciaki wyszły z klasy po ostatniej lekcji swojemu młodemu kazała wskazać "który to" i odesłała do auta. Weszła do szatni, prześladowcę przytrzymała za fraki i jak sama to określa... stłukła. Najzwyczajniej w świecie przełożyła przez kolano i zlała tyłek. Zostawiła dzieciaka zapłakanego w szatni i wraz z pierworodnym wrócili do domu. Naturalnie oburzona matka "skrzywdzonego" dziecka również natychmiast zażądała rozmowy. Mama weszła do klasy, zasiadła na krześle i wyniośle rzekła "Słucham?". Podobno takiego wrzasku matki ta szkoła wcześniej nie słyszała. Krzyczała, jak to moja mama skrzywdziła jej dziecko, że ono będzie miało nieuleczalny uraz i w ogóle co z niej za bestia tak dziecko skatować. Na co mama ze stoickim spokojem odrzekła:
- A tak, tak. Musiałam się wyładować.
I wyszła.

szkoła

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1012 (1042)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…