Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#23585

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak napiszę coś niezrozumiale to wybaczcie, ale jestem chora i laptop trzymany na kolanach ze przeglądarką otwartą na piekielnych to moja jedyna rozrywka :)

Dialogi są napisane tak, aby oddawały sens rozmowy, dosłownych niestety nie jestem w stanie sobie przypomnieć.

Dawno temu, gdy chyba jeszcze nikt nie słyszał o żadnej zamianie telewizji na cyfrową (jakieś 3, 4 lata temu) spotkałam się z naciągactwem, próbą kradzieży? Sama nie wiem jak to określić, ale było to wszystko tak:

Środek tygodnia, godziny południowe. Miałam zajęcia jakoś na 13:30 więc byłam jeszcze w domu ale zbierałam się już powoli do wyjścia. Oprócz mnie w domu była jeszcze jedna z trzech współlokatorek.

Nagle pukanie do drzwi! |Wyglądam przez wizjer, bo to nigdy nie wiadomo kogo niesie i oczom nie wierzę, bo tuż pod nimi stoi [f]acet żywcem wyjęty z "Matriksa", okulary przeciwsłoneczne na nosie (mimo faktu, że stał na klatce schodowej, może nie patrzenie rozmówcy w oczy pomagało mu wciskać kit....) i taki dłuuugi czarny skórzany płaszcz. Pytam więc przez drzwi :
[ja] Tak? O co chodzi?
[f] Dzień dobry, jestem z telewizji kablowej, proszę otworzyć drzwi.
Nie powiem, otworzyłam te drzwi z czystej ciekawości, odwagi dodawał mi fakt, że nie byłam sama w domu.
Uchylam więc drzwi do mojego domostwa i tu kolejne zaskoczenie, bo facet wcale nie był sam - miał jeszcze trójkę towarzyszy, chyba dwie babki jeszcze z nim były i facet, którzy się tak sprytnie ustawili, że wyglądając przez wizjer nie miałam szansy ich zobaczyć. Muszę wam powiedzieć, drodzy czytelnicy, że przez moment aż spodziewałam się mimowolnie jakichś efektów specjalnych, bo wszyscy naprawdę wyglądali jak żywcem wyjęci z filmu wspomnianego przeze mnie wyżej.
[j] Słucham, o co chodzi?
Tutaj wszyscy obrzucili mnie spojrzeniem, bo pewnie mieli za zadanie polować na starsze osoby, a tu im otwiera 21 dziewoja, ale naturalna blondynka, więc hmm, może głupia i da się ją wkręcić? Także facet zaczął mówić:
[f] Jak mówiłem jesteśmy z telewizji kablowej i mamy dla Pani ofertę nie do odrzucenia, także proszę nas wpuścić do mieszkania, usiądziemy sobie na spokojnie i wszystko pani opowiemy.
[j] Wie pan co, ale to raczej szkoda czasu, bo ja nie jestem zainteresowana.
[f] Ale skąd pani może wiedzieć czy pani jest zainteresowana czy nie, skoro pani nawet nie zna naszej oferty! Więc proszę nas wpuścić i my pani wszystko przedstawimy.
Już wcześniej wiedziałam, że coś tu śmierdzi, ale teraz byłam pewna, bo najpierw ten dziwaczny wygląd, potem próba władowania mi się do mieszkania, a poza tym moi "goście" nie mieli żadnych "atrybutów" świadczących o byciu z kablówki, żadnych ulotek, długopisów, niczego, mieli ręce totalnie puste, nie mieli też żadnych toreb itd.
Nie umiem zmyślać i raczej nie kłamię, bo nawet jak już czasem lekko minę się z prawdą to potem o tym zapominam i odruchowo wygaduję prawdę, także zamiast częstować pana i jego świtę jakąś wymyśloną bajeczką postanowiłam powiedzieć mu prawdę o kablówce w mieszkaniu mając nadzieję, że wystarczy.
[j] Proszę pana, to naprawdę nie ma sensu. To nie jest moje mieszkanie, wynajmuję je z kilkoma osobami, i ŻADNA z nich nie ma telewizora. Mało tego, raz nawet chcieliśmy jeden przywieźć i założyć sobie kablówkę, ale właścicielka tego mieszkania zdecydowanie odmówiła, bojąc się, że my się kiedyś wyprowadzimy i zostawimy ją z podpisaną umową i pewną kwotą do płacenia co miesiąc. Także widzi pan, możemy naszą rozmowę zakończyć tutaj.
[f] Ale proszę pani nasza firma oferuje coś czego żadna inna nie! Umowę podpisuję pani na siebie i później, w razie miejsca zamieszkania umowa wędruje razem z panią!
[j] Ok, umowa może sobie wędrować, ale jak mówiłam to nie jest moje mieszkanie a jego właścicielka sobie nie życzy żadnej kablówki, żadnych dekoderów i innych rzeczy z nią związanych.
Tutaj w napięciu oczekiwałam, że może pan mi powie, że ich telewizja nie ma dekoderów, ale niestety ;)
[f] No dobrze, ale to jest tylko pani decyzja, ja bym chciał poznać zdanie innych osób, które z panią mieszkają.
Tutaj cierpliwość zaczęła mi się wyczerpywać, bo ile można tłumaczyć??
[j] Niestety teraz to niemożliwe, a poza tym przepraszam, ale ja muszę już wychodzić.
Tutaj facet zmierzył mnie od góry do dołu i chyba mój strój wydał mu się mało wyjściowy (pewnie dlatego, że nie miałam czarnego skórzanego płaszcza :) ) ponieważ rzekł:
[f] Teraz pani wychodzi?
[j] Owszem, także do widzenia. Ewentualnie jeżeli aż tak panu zależy to proszę mi zostawić ulotkę, bo zapewne takową państwo mają, a ja pokażę ją później reszcie współlokatorów.
Tutaj facio się zmieszał i wybąkał coś o tym, że oni nie mają ulotek i przedstawiają ofertę W DOMU bo znają wszystko na pamięć. Taaa, jasne :) Na koniec powiedział, że jeszcze przyjdzie, bo wszyscy sąsiedzi się zgodzili i on chce mi również dać szansę podjęcia słusznej decyzji.

O całej sytuacji poinformowałam niezwłocznie resztę lokatorów polecając im nie otwierać drzwi tamtym ludziom. Przychodzili jeszcze dwa dni, ale, że nikt im nie otwierał to dali spokój.

Do dzisiaj ciekawi mnie, czy byli to zwykli włamywacze - w sensie facet przedstawia "ofertę" a reszta jego niemych ludzi myszkuje po lokalu i podkrada co nieco chowając w wielkich kieszeniach płaszczy, czy też faktycznie chcieli ludziom wciskać jakiś kit wyłudzając pieniądze. Ale ciekawość ciekawością, a ja suma sumarum jestem zadowolona, że na własnej skórze nie przekonałam się o jakie oszustwo chodziło :)

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (124)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…