Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#23979

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytałam właśnie historię o alarmach bombowych w szkołach i przypomniało mi się pewne wydarzenie.

Mianowicie, gdy byłam w siódmej, czy ósmej klasie, mieliśmy podobną sytuację. Lekcja chemii (z postrachem szkoły, pieprzniętym drem z WSP, który miał swój autorski program i napisane przez siebie podręczniki i programy komputerowe do nauki chemii :P), komunikat przez radiowęzeł, wzorowo przeprowadzona ewakuacja.
Oczywiście, nam w to graj: nie ma lekcji, wyprowadzili nas do Parku Jordana (szkoła ta, obecnie przekształcona na gimnazjum, stoi dokładnie po przeciwnej stronie terenu AGH, co park), spędziliśmy tam dobre parę godzin na zbijaniu bąków.
Do śmiechu nie było tylko jednej osobie...
Tak, zgadliście, chodziło o tego biednego łosia, który zadzwonił z informacją o bombie.
Tak, zgadliście, jego rodzice musieli opłacać antyterrorystów, których wezwano.

Ale największą zagadkę stanowi pytanie: dlaczego przyskrzynili go już po godzinie?

Podejrzewam, że to chyba mogło mieć jakiś związek z tym, że tuż przed telefonem, dowcipniś udał się do sekretariatu, zapytać jaki jest numer do szkoły.
Telefon zaś wykonał z aparatu wiszącego przy portierni.

normalnie drugi Machiavelli...

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 578 (662)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…