Około rok temu byłem świadkiem kuriozalnej sytuacji.
Na jednym z ruchliwych skrzyżowań w Krakowie, na przejściu dla pieszych zapala się zielone światło. Piesi zaczynają przechodzić ale jeden z kierowców skręcający w prawo, staje na przejściu dla pieszych - na całej jego szerokości. Przepisy mówią, że gdy pali się strzałka pozwalająca na warunkowy skręt w prawo, można skręcić pod warunkiem, że na przejściu nie mam pieszych i jest możliwość kontynuowania jazdy. Niestety nie było - za przejściem był korek, a piesi przeciskali się między samochodami.
Jeden z nich rozejrzał się dookoła i widząc że samochód raczej nie prędko ruszy się z miejsca... przebiegł po jego masce (!), po czym jak gdyby nigdy nic poszedł spacerkiem dalej.
Kierowca momentalnie wyskoczył z samochodu i rzucając wyzwiskami w kierunku (nie wiem jak go nazwać) wandala (?) rzucił się w pogoń. Wandal nie oglądał się za siebie ale ktoś idący z naprzeciwka ostrzegł go. Pościg trwał kilka sekund bo kierowca przypomniał sobie że nie może zostawić samochodu stojącego na pasach.
Maska samochodu z tego co widziałem nie wgniotła się, ale możliwe że zostało na niej kilka zarysowań.
Sytuacja wyglądała przekomicznie - sami oceńcie kto był bardziej piekielny.
Na jednym z ruchliwych skrzyżowań w Krakowie, na przejściu dla pieszych zapala się zielone światło. Piesi zaczynają przechodzić ale jeden z kierowców skręcający w prawo, staje na przejściu dla pieszych - na całej jego szerokości. Przepisy mówią, że gdy pali się strzałka pozwalająca na warunkowy skręt w prawo, można skręcić pod warunkiem, że na przejściu nie mam pieszych i jest możliwość kontynuowania jazdy. Niestety nie było - za przejściem był korek, a piesi przeciskali się między samochodami.
Jeden z nich rozejrzał się dookoła i widząc że samochód raczej nie prędko ruszy się z miejsca... przebiegł po jego masce (!), po czym jak gdyby nigdy nic poszedł spacerkiem dalej.
Kierowca momentalnie wyskoczył z samochodu i rzucając wyzwiskami w kierunku (nie wiem jak go nazwać) wandala (?) rzucił się w pogoń. Wandal nie oglądał się za siebie ale ktoś idący z naprzeciwka ostrzegł go. Pościg trwał kilka sekund bo kierowca przypomniał sobie że nie może zostawić samochodu stojącego na pasach.
Maska samochodu z tego co widziałem nie wgniotła się, ale możliwe że zostało na niej kilka zarysowań.
Sytuacja wyglądała przekomicznie - sami oceńcie kto był bardziej piekielny.
Kraków Mickiewicza - Słowackiego
Ocena:
722
(788)
Komentarze