Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#24188

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pojawiły się teksty o psychologach, to może i ja dołączę.

Działo się to już jakiś czas temu. Byłam w stanie fatalnym - toksyczny związek, przepracowanie, a do tego nadchodził "termin porodu". Piszę w cudzysłowie, bo to był szacowany termin zakończenia ciąży, którą straciłam. Tenże termin dobijał mnie najbardziej, wszystko z rąk leciało, w domu w kółko płakałam, stwierdziłam, że tak być nie może, a sama sobie nie poradzę (niestety, był to też taki okres, w którym żadnej przyjaciółki nie miałam).
Poszłam do poradni psychologicznej (jako że sama utrzymywałam siebie, mieszkanie i faceta-alkoholika, pieniędzmi nie śmierdziałam) na bezpłatne "konsultacje".
Siedzę na kozetce, hektolitry łez wylewam, opowiadam pani psycholog, jak to poroniłam dzień po zakupieniu wyprawki.
Pani psycholog siedzi, kiwa głową, a na zakończenie mówi: "Wie pani, ja bym tu zaproponowała cykl dziesięciu spotkań, ale musiałaby pani się zapisać do mojej koleżanki, bo ja na MACIERZYŃSKI idę" (serio, powiedziała to "wielkimi literami").

Ok, rozumiem, macierzyński jest potrzebny, czemu nie. Tylko nie powinno się chyba mówić (zwłaszcza w ten sposób, jakby się przechwalało) tego kobiecie, która płacze po straconym dziecku... Mogła mi powiedzieć cokolwiek, albo po prostu odmówić prowadzenia "mojej sprawy" i bez tłumaczenia przekazać koleżance...

poradnia psychologiczna w Warszawie

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 654 (786)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…