Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#24409

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym jak można zniszczyć człowieka przy odrobinie szczęścia i dobrej grze aktorskiej.

Mieszka niedaleko mnie pewien pan Jan, złoty człowiek jak go ktoś o pomoc poprosi nigdy nie odmówi, nie raz jakiejś starszej pani rower naprawiał i dla wszystkich zawsze miły był. Pan ten lubił wycieczki rowerowe, zapalony kolarz, o każdej porze roku można go było zobaczyć na kolarce.

Pewnego niedzielnego popołudnia wybrał się na przejażdżkę po okolicznych polach, chciał przy okazji zobaczyć jak mu tam wszystko rośnie na jego ziemi. Gdy już wracał do domu spotkał małżeństwo Piekielnych, które ma pole obok niego, o to pole właśnie od jakiegoś czasu toczyła się kłótnia. Piekielni, twierdzili, że pan ten ileś metrów ziemi sobie przywłaszczył. Nie pomagały tłumaczenia geodetów, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Widząc pana Jana samego w mało uczęszczanej okolicy postanowili sprawę załatwić siłą. Pobili go, Jan bronił się, jak mógł i po krótkiej chwili wyrwał się, im i uciekł. Całą sytuację widziała grupka moich sąsiadów wraz z moją babcią i całe szczęście, bo to był dopiero początek piekła przez jakie musiał przejść pan Jan.

Jeszcze tego samego dnia pod dom Piekielnych podjechała karetka. Pani Piekielna trafiła do szpitala z urazem głowy, jak się okazało podczas szamotaniny JEJ mąż uderzył ją w głowę, więc postanowili wykorzystać okazję i zrzucić winę na pana Jana. Złożyli na policji zawiadomienie nie wiem czy oskarżyli go o napaść czy pobicie, w każdym razie pan Jan trafił przed sąd. W ciągu kilku tygodni postarzał się o kilka lat, przez nerwy nie mógł spać, jeść. Nie mógł zrozumieć jak z ofiary stał się oskarżonym. Pomimo zeznań kilku świadków, którzy widzieli całe zajście sąd uwierzył Piekielnym, bo obdukcja jest, oskarżony zagadany przez adwokata Piekielnych przyznał, że mógł uderzyć, bo się bronił, Piekielna szopki przed sądem odstawiła. Nie wiem jak do tego doszło, ale w pewnym momencie ktoś podsunął Janowi pisemko zapewnił, że to ugoda i na tym cała sprawa się zakończy. Jak się okazało Jan przyznał się do winy i zobowiązał się zapłacić kilka tysięcy odszkodowania.

Nie wiem czy miał prawo jakoś to odkręcić czy nie, nie znam się na tym. Ale z tego co mówił wynikało, że woli zapłacić i mieć spokój, bo drugi raz takich nerwów nie wytrzyma.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 299 (321)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…