Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#24449

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na studiach zajęcia z pewnego przedmiotu prowadził pan X. Był to mało istotny, symboliczny wręcz przedmiot, w dodatku BARDZO łatwy, facet egzaminował łagodnie, stawiał same piątki. No, ale zaliczenie go było oczywiście obowiązkowe.

Pan X nie był nawet pracownikiem instytutu, a jedynie specjalistą pracującym na placówce odległej o 200 km i przyjeżdżał tylko na jeden dzień w tygodniu, przeprowadzić zajęcia z kilkoma grupami. Na zajęciach panowała kompletnie luźna i rozpasana atmosfera, mimo że pan X często starał się nas uciszać, generalnie wszyscy mieli go gdzieś i robili sobie jaja z niego, jak i z przedmiotu. Dodam tylko, że mi przedmiot akurat bardzo się podobał i z czystego, szczerego zainteresowania uczyłem się go dość intensywnie, mimo, że generalnie na pozostałe (to był I rok, królowały same nudne odsiewacze), kładłem lachę. Na zajęciach też odwalałem siarę chyba najmniej ze wszystkich...

Sesja. Na egzamin X nieco się spóźnił (200km, da się zrozumieć). Sam egzamin też zaczynał się późno, pamiętam, że było ciemno za oknem, a w budynku prawie nikogo poza nami. Piętro wyglądało tak, że schody wychodziły wprost na drzwi sali wykładowej, następnie po ok. 2 metrach korytarzyk zakręcał pod kątem prostym i dalej były gabinety profesorów, w jednym z nich właśnie mieliśmy być "odsiewani".:)

Stałem pod drzwiami z całą grupą, nasłuchałem się, jak to nikt nic nie umie i jak rośnie irytacja spóźnieniem pana X, wreszcie zwinąłem się i usiadłem we wspomnianej pustej sali wykładowej, tuż przy drzwiach, rozłożyłem notatki i zaryłem się w nich ze smakiem...
Poprzez dochodzące spod gabinetu wrzaski "moich", słyszę na schodach człapanie. Wyłania się wpierw łysinka, następnie cała mordka pana X. Wszedł, stanął na szczycie schodów, naprzeciw otwartych drzwi sali i na chwilę zwiesił na mnie wzrok...

I tu następuje szereg ciekawych wydarzeń: ja mu kiwam głową, mamroczę "dzień dobry", on też mi odpowiada skinieniem, z czymś co wyglądało na całkiem życzliwy uśmiech na pysku, po czym odwraca się i rusza dalej - do gabinetu. W tym samym momencie słyszę przebijający się ponad wszystkich niczym syrena strażacka głos któregoś "zniecierpliwionego":
- No gdzie ten $#@&@%$#% się włóczy tyle czasu?!!!
Po chwili zapada cisza.
Wyobraźcie sobie przerażenie całej grupy, kiedy w chwilę po owych wiekopomnych słowach, pan X wyłonił się zza rogu, po czym w milczeniu minął wszystkich, otworzył gabinet, i rzucił, że pierwszą osobę zaprasza za 5 minut.

Przyszedłem pod drzwi, wszyscy bladzi jak trupy, trzęsą się ze strachu, nikt nie ma odwagi wejść pierwszy. Ja też nie. Ubłagali jednak mnie, jako że nie było tajemnicą, że jako chyba jedyny się uczyłem, a do tego podobno na zajęciach właziłem mu aż miło. Dodatkowo przecież widział mnie przed chwilą, jak siedziałem nad notatkami.

Wszedłem. Mimo, że umiałem wszystko perfekcyjnie, pytania dostałem niemal z kosmosu. Miotał się i niemal piana mu ciekła. Kompletny szok. Wiłem się jak piskorz, ale mnie oblał w miażdżącym stylu. Wyszedłem, w kilku wściekłych słowach zdałem relację z tego, co działo się w środku i poszedłem stamtąd, byle szybciej.
Następnego dnia dowiaduję się, że wszyscy pozostali dostali piątki! "Ten $#@&@%$#%" wyżył się na mnie, otarł pianę z pyska i potem, niczym dobry wujek, opiątkował wszystkich! Żałuję, że później nigdy go nie spotkałem na ulicy, pogadalibyśmy sobie...

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 857 (935)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…