Jak niektórzy wiedzą, posiadam gromadkę szczurów.
Nie każdy jednak wie, że szczury mają preferencje żywieniowe podobne trochę do niemowląt - normalne, "ludzkie" jedzenie bardzo lubią, ale trzeba dawać im je bez przypraw (zwłaszcza bez soli). Ja więc swoim kupuję różne niemowlęce paćki - kaszki, gotowe dania, takie tam.
Pewnego razu wracałam z koleżanką z zakupów. Torebka przezroczysta, idealnie widać, co kupiłam - na pierwszym planie słoiczki z przerażająco wyszczerzonymi niemowlakami.
Wsiadamy do tramwaju, siatę stawiam koło nogi. Jedziemy i sobie rozmawiamy. Rozmowa przebiega mniej więcej tak:
- No, muszę im dawać te paćki, bo jeśli tego nie robię, to Loki kradnie czekoladę. Mrugniesz i już nie ma. Znaczy, i tak kradną, ale mniej entuzjastycznie.
- Może by im jakieś klapsy za to dawać?
- Nie... Ja ich wtedy zamykam do klatki, niech siedzą za karę...
I dalej w podobnym tonie. Później ja wysiadam, koleżanka jedzie dalej. Dalszą historię znam z jej opowieści.
Włączają dwie panie - typ: Moher i zaczynają nadawać:
- Że się młodzież puszcza, a jak się wypuszcza, to dzieci rodzi i po co to komu i na co.
- Że patologia, dzieci w klatkach zamykać.
- Że czekolada to przecież normalne jedzenie.
Ale najgorsze (dużo gorsze od zamykania w klatce) było iż:
- Dziecko jakoś po pogańskiemu nazwane, pewnie niechrzczone i na religię nie chodzi!
Koleżanka przez całą trasę dyskretnie chichrała się z pań starszych. Te jednak przy wychodzeniu podeszły do niej, spojrzały z pogardą i... bez słowa wcisnęły jej w ręce obrazek z jakimś świętym, po czym kurtuazyjnie się zmyły.
To już koniec tej historii, teraz lecę ochrzcić moje szczury. Wybrałam same piękne chrześcijańskie imiona: Bożydar, Paschaliasz, Chryzostom...
Nie każdy jednak wie, że szczury mają preferencje żywieniowe podobne trochę do niemowląt - normalne, "ludzkie" jedzenie bardzo lubią, ale trzeba dawać im je bez przypraw (zwłaszcza bez soli). Ja więc swoim kupuję różne niemowlęce paćki - kaszki, gotowe dania, takie tam.
Pewnego razu wracałam z koleżanką z zakupów. Torebka przezroczysta, idealnie widać, co kupiłam - na pierwszym planie słoiczki z przerażająco wyszczerzonymi niemowlakami.
Wsiadamy do tramwaju, siatę stawiam koło nogi. Jedziemy i sobie rozmawiamy. Rozmowa przebiega mniej więcej tak:
- No, muszę im dawać te paćki, bo jeśli tego nie robię, to Loki kradnie czekoladę. Mrugniesz i już nie ma. Znaczy, i tak kradną, ale mniej entuzjastycznie.
- Może by im jakieś klapsy za to dawać?
- Nie... Ja ich wtedy zamykam do klatki, niech siedzą za karę...
I dalej w podobnym tonie. Później ja wysiadam, koleżanka jedzie dalej. Dalszą historię znam z jej opowieści.
Włączają dwie panie - typ: Moher i zaczynają nadawać:
- Że się młodzież puszcza, a jak się wypuszcza, to dzieci rodzi i po co to komu i na co.
- Że patologia, dzieci w klatkach zamykać.
- Że czekolada to przecież normalne jedzenie.
Ale najgorsze (dużo gorsze od zamykania w klatce) było iż:
- Dziecko jakoś po pogańskiemu nazwane, pewnie niechrzczone i na religię nie chodzi!
Koleżanka przez całą trasę dyskretnie chichrała się z pań starszych. Te jednak przy wychodzeniu podeszły do niej, spojrzały z pogardą i... bez słowa wcisnęły jej w ręce obrazek z jakimś świętym, po czym kurtuazyjnie się zmyły.
To już koniec tej historii, teraz lecę ochrzcić moje szczury. Wybrałam same piękne chrześcijańskie imiona: Bożydar, Paschaliasz, Chryzostom...
komunikacja_miejska
Ocena:
737
(875)
Komentarze