Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#24705

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W czasach młodości durnej i chmurnej (czyt. studiów), byłam przez trzy lata związana z pewnym osobnikiem płci odmiennej (nie mężczyzną, ale o tym dalej). Był on starszy ode mnie o 15 lat, co skutkowało potępieniem ze strony rodziców, utrudnianiem spotkań i próbami obrzydzenia go w moich oczach. Ale wiadomo - jak ktoś jest zakochany, to wszystko widzi przez różowe okulary i nawet największe wady postrzegane są jako zalety. Samiec był skąpy (oszczędny!), ciągle mieszkał z rodzicami (dba o staruszków!), jeździł wyłącznie rowerem (dba o środowisko!). Oczywiście, jeśli gdzieś jechaliśmy moim samochodem zabierał się chętnie, przestawał ględzić o zatruciu środowiska i nie dokładał się do paliwa - przecież ty i tak jedziesz, to się zabiorę przy okazji (WTF?). Pracował sobie skromnie w przedsiębiorstwie budżetowym na "budżetowej" pensyjce, z której część oddawał mamie na czynsz i jedzenie. Prezenty też dostawałam niezbyt często i raczej w stylu: ja lubię używać takiego papieru toaletowego...

Ale do rzeczy. Pod koniec moich studiów doświadczyliśmy tzw. wpadki. Chcąc nie chcąc (bardziej chyba nie chcąc) postanowił się łaskawca ze mną ożenić. Termin w USC, świadkowie ugadani (wszystko w tajemnicy przed moimi rodzicami). Wesela miało nie być. Odżałował również troszkę oszczędności i kupił mi - UWAGA!! - PRAWDZIWY ZŁOTY PIERŚCIONEK!! TAK! Powinnam chyba po piętach Pana całować z wdzięczności.

Przed ślubem czekała mnie już tylko jedna nieprzyjemność - wybitnie trudny egzamin. W pierwszym terminie zdawała go jedna osoba na dwadzieścia przystępujących. Ale ponieważ w niedalekich planach kompletne przemeblowanie rzeczywistości, karczemna awantura z rodzicami i - co najważniejsze - dziecko, po prostu trzeba go zdać. Większość przedślubnego rozgardiaszu i tak mnie nie dotyczyła, siadłam więc nad książkami. I egzamin jako jedna z nielicznych zdałam w pierwszym terminie.

Niestety, związany z tym stres był tak wielki, że dziecko go nie wytrzymało i straciłam ciążę.
Jaka była reakcja osobnika na tę wiadomość? "Och, ślub trzeba odwołać, bo wiesz, jestem w takim wieku, że wolałbym mieć zdrową żonę i zdrowe dziecko".
Cóż... ponieważ do wyznania tego doszło w tzw. plenerze - PRAWDZIWY ZŁOTY PIERŚCIONEK został w tempie ekspresowym zdjęty z palca i rzucony prosto w gębę wypowiadającą te jakże miłe słowa. Niestety, nie trafiłam i KLEJNOT potoczył się w stertę liści.

Ostatni obraz mojego już wówczas ex: w jasnych spodniach klęczy w stercie liści i nerwowo je rozgarnia w poszukiwaniu KLEJNOTU...

związki międzyludzkie

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1106 (1200)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…