zarchiwizowany
Skomentuj
(26)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Jako, że nastała moda na historie o piekielnych wuefistach, dodam swoją z okresu wrzesień - listopad 2011.
Cierpię na atopowe zapalenie skóry, którego objawy występują mi na dłoniach, dokładniej na palcach. Do tego jestem ci ja uczulona na czekoladę, mleko, mleko w proszku, kokosowe, sojowe, laktozę, konserwanty, detergenty i wszelką chemię, które objawia się przez różowe plamy w zgięciach rąk, nóg i wewnętrznej stronie ud.
We wrześniu poszłam do nowej szkoły - liceum ogólnokształcącego. I trafiłam na panią z wychowania fizycznego - stara i bardzo otyła. Nie żartuję, mam wrażenie, że nosi rozmiar XXXXL.
Tyle wstępu, przejdźmy do historii właściwej.
Po pierwszej lekcji udałam się z wizytą do tej pani. Wyjaśniłam jej na czym polega moja choroba, a wizytę u dermatologa mam dopiero na 15 grudnia. Powiedziałam też, że odbijanie piłki grozi bolesnym popękaniem skóry i krwawieniem. Stwierdziła, że rozumie. Okay. Potem na każdej lekcji musiałam jej przypominać, ale można wybaczyć.
Swą piekielność objawiła w listopadzie na dwóch lekcjach pod rząd. Miało być zaliczenie z siatkówki - wiadomo, nie dla mnie. Ale ona się uparła. Powiedziała mi, że muszę zaliczyć. Chwilę się z nią posprzeczałam, że ja NAPRAWDĘ nie mogę. W końcu pomyślałam sobie "Nie kłóć się z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem". Postanowiłam jej udowodnić swoją rację. Wzięłam tą piłkę i zaczęłam rozgrzewkę z resztą klasy. Po dziesięciu minutach miałam łzy w oczach, wzięłam pierd*lnęłam piłką o ścianę. Pani wyraziła się, że robię cyrk (!) i spytała moje niećwiczące koleżanki, czy zawsze robię taki cyrk.
Kiedy przyszło do mojego zaliczenia, odbijałam. Kiedy skończyłam, podeszłam do niej, pokazałam dłonie całe w na bieżąco wypływającej krwi i popękane - nie tylko skóra na palcach, ale na całych dłoniach, praktycznie po nadgarstki. Podrażnił to jeszcze kurz z piłki. Zapytałam:
[J] Jest pani z siebie zadowolona? Zmarnowała mi pani trzy miesiące leczenia swoją durną upartością.
Koleżanka wyprowadziła mnie z sali. Higienistki nie było, więc sama zadbałam o swoje dłonie - ciepła woda i płyn do dezynfekcji dłoni. Wierzcie lub nie, ból był nie do opisania. Gdy wróciłam do domu opowiedziałam o tym rodzicom. Całe popołudnie spędziłam z zabandażowanymi dłońmi (pod bandażami miałam krem w kopalnianych ilościach). Nawet nie mogłam wyprostować palców, bo natychmiast wszystko się otwierało i zaczynało krwawić.
Następnego dnia była wywiadówka. Po skończeniu moja mama wyjaśniła wychowawcy co się stało na wfie. Na potwierdzenie pokazałam mu dłonie. Poprosił nas o napisanie w moim dzienniczku usprawiedliwień czegoś na wzór tymczasowego zwolnienia. Mama napisała, podbiła swoją pieczątką - jest pielęgniarką. Podbił i podpisał lekarz z którym pracuje i który także na to cierpi.
Sprawa skończyła się tym, że mam do końca liceum zwolnienie z tego zacnego przedmiotu.
Najlepsze, że dopóki miałam to pismo od mamy i tego lekarza, ona się czepiała, że jest on kardiologiem. W dość dosadnych słowach wyjaśniłam jej, że aby zostać tym kardiologiem, musiał na studiach zaliczyć podstawy dermatologii.
Cierpię na atopowe zapalenie skóry, którego objawy występują mi na dłoniach, dokładniej na palcach. Do tego jestem ci ja uczulona na czekoladę, mleko, mleko w proszku, kokosowe, sojowe, laktozę, konserwanty, detergenty i wszelką chemię, które objawia się przez różowe plamy w zgięciach rąk, nóg i wewnętrznej stronie ud.
We wrześniu poszłam do nowej szkoły - liceum ogólnokształcącego. I trafiłam na panią z wychowania fizycznego - stara i bardzo otyła. Nie żartuję, mam wrażenie, że nosi rozmiar XXXXL.
Tyle wstępu, przejdźmy do historii właściwej.
Po pierwszej lekcji udałam się z wizytą do tej pani. Wyjaśniłam jej na czym polega moja choroba, a wizytę u dermatologa mam dopiero na 15 grudnia. Powiedziałam też, że odbijanie piłki grozi bolesnym popękaniem skóry i krwawieniem. Stwierdziła, że rozumie. Okay. Potem na każdej lekcji musiałam jej przypominać, ale można wybaczyć.
Swą piekielność objawiła w listopadzie na dwóch lekcjach pod rząd. Miało być zaliczenie z siatkówki - wiadomo, nie dla mnie. Ale ona się uparła. Powiedziała mi, że muszę zaliczyć. Chwilę się z nią posprzeczałam, że ja NAPRAWDĘ nie mogę. W końcu pomyślałam sobie "Nie kłóć się z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem". Postanowiłam jej udowodnić swoją rację. Wzięłam tą piłkę i zaczęłam rozgrzewkę z resztą klasy. Po dziesięciu minutach miałam łzy w oczach, wzięłam pierd*lnęłam piłką o ścianę. Pani wyraziła się, że robię cyrk (!) i spytała moje niećwiczące koleżanki, czy zawsze robię taki cyrk.
Kiedy przyszło do mojego zaliczenia, odbijałam. Kiedy skończyłam, podeszłam do niej, pokazałam dłonie całe w na bieżąco wypływającej krwi i popękane - nie tylko skóra na palcach, ale na całych dłoniach, praktycznie po nadgarstki. Podrażnił to jeszcze kurz z piłki. Zapytałam:
[J] Jest pani z siebie zadowolona? Zmarnowała mi pani trzy miesiące leczenia swoją durną upartością.
Koleżanka wyprowadziła mnie z sali. Higienistki nie było, więc sama zadbałam o swoje dłonie - ciepła woda i płyn do dezynfekcji dłoni. Wierzcie lub nie, ból był nie do opisania. Gdy wróciłam do domu opowiedziałam o tym rodzicom. Całe popołudnie spędziłam z zabandażowanymi dłońmi (pod bandażami miałam krem w kopalnianych ilościach). Nawet nie mogłam wyprostować palców, bo natychmiast wszystko się otwierało i zaczynało krwawić.
Następnego dnia była wywiadówka. Po skończeniu moja mama wyjaśniła wychowawcy co się stało na wfie. Na potwierdzenie pokazałam mu dłonie. Poprosił nas o napisanie w moim dzienniczku usprawiedliwień czegoś na wzór tymczasowego zwolnienia. Mama napisała, podbiła swoją pieczątką - jest pielęgniarką. Podbił i podpisał lekarz z którym pracuje i który także na to cierpi.
Sprawa skończyła się tym, że mam do końca liceum zwolnienie z tego zacnego przedmiotu.
Najlepsze, że dopóki miałam to pismo od mamy i tego lekarza, ona się czepiała, że jest on kardiologiem. W dość dosadnych słowach wyjaśniłam jej, że aby zostać tym kardiologiem, musiał na studiach zaliczyć podstawy dermatologii.
Ocena:
189
(219)
Komentarze