Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#25375

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
1.Z góry chciałem przeprosić za błędy. Ortografia nigdy nie była moją mocną stroną
2. Dialogi na pewno sie różnią od tego co było w rzeczywistości ale w nieznacznym stopniu.

Do rzeczy!

Pewnie już nie raz spodkaliście sie z ludżmi którzy pierwsze działają a potem myślą... Historia o Piekielnych rodzicach i przykrym wypadku.

Stało się to w ubiegłe wakacje. Wszytko ładnie, słońce swieci, na deszcz sie raczej nie zapowiada. Idealny dzień żeby wybrać się nad wode.
Razem z rodziną zorganizowaliśmy wypad nad jezioro niedaleko Tarnowa. Zabawa była przednia i wydawało sie że już tak pozostanie....A Jednak nie. Rodzice razem z moimi braćmi wybrali sie do baru coś przegryść. Ja zostałem, postnowiłem wyciągnąć materac i troche na nim podryfować... Wnosząc go do wody zauważyłem jakiegoś dzieciaka (ok.8,9lat). Wyglądał jak by sie topił. Myślałem że poprostu sie wygłupia. Niestety, ta gorsza możliwość okazała sie faktem. Jestem 14 latkiem wiec psychicznie nie byłem przygotowany na takie emocje... Czas nagle zwolnił. Pierwszą reakcją był krzyk " Dziedzko się Topi!"(niestety ludzi w pobliżu za bardzo to nie poruszyło) Potem odruchowo ruszyłem na pomoc dziecku. Dotarłem do niego po czym zacząłem "cholować" go do brzegu, starając się utrzymywać jego głowe nad wodą. to wszystko trwało może 1-2 max 3 minuty. gdy udało wyciągnąc chłopczyka z wody usłyszałeme oskarżenia ze strony jego rodzićów typu: "Co ty robisz z moim dzieckiem", "zostaw go!" itp. matka uklękła przy dziecku a ojciec podeszedł od mnie a następnie przyłożył mi tube w twarz. Nie miałem prawa sie nie przewrócic. (Facet dobrze zbudowany ok. 30 lat) mysłałem że to będzie jego jedyny argumet, on jednak miał ich wiecej. Staną nade mną i zaczą okładać mnie pięściami po twarzy. W końcu odpuścił i postanowił zając się swoim dzieckiem. Kilka sekund później wstałem lekko oszołomiony i podbiegłem do malucha. Wtedy wypowiedzialem moje ostatnie słowa tego dnia: "On sie topił! Odsuńcie sie troche! Chce mu pomóc!". Nareszcie ta młoda para zorientowała się jak wygląda sytuacja... Całe szczeście w szkole mielismy specjalne szkolenie na którym dokładnie wytłumaczono nam jak zachować sie w takiej sytuacji. Sprawdziłem oddech i puls... Nic nie wyczułem. Rozpoczełem reanimacje. uciśnięcia a potem usta-usta. po pierwszym wdechu zauważyłem krew na twarzy chłopczyka. przestraszyłęm sie że być może ma jakiś uraz głowy. w ułamku sekundy zorientowałem sie że to ja krwawie przez ten wcześniejszy łomot który dostałem i niechcący go ubrudziłem. No ale co miałem robić. kontynułowałem reanimacje. za ok.10 min pojawiła się karetka. To był piękny widok. maluchem nareszcie mógł sie zająć ktoś z doświadczeniem. Ku mojemu zdiwieniu usłyszłem "Jedziesz z nami". Nie wiedziałem o co im chodzi ale wsiadłem, bo co ja tam miałem do gadania. Niestety pech chcial że zemdłałem w karetce. Obudziłem sie w szpitalu. Stał nade mną lekarz i pisał cos w swoim notesiku. Odrazu spytałem sie co z tym chłopaczkiem. Uczucia jakie wywołała u mnie odpowiedz Doktora były nie do opisania. Powiedział dokładnie:

[D]oktor
[J]a

[D] -Małemu nic nie jest, Ty lepiej martw sie o siebie.
Natychmiast zeszło ze mnie całe napięcie. Uspokoiłem się.
[J] - Ufff... całe, szczęscie.
po chwili zapytałem
[J] - Czemu mam sie niby martwić o siebie?
[D] - Twoja twarz nie wygląda teraz za dobrze.

Automatycznie złapałem sie za buzie. Jedyne co poczułem to przeszywający ból i bandaże w które byłem owinięty jak mumia. Dopiero wtedy zrozumiałem dlaczego musiałem wsiąść do karetki...

Następnie z humorem powiedziałem:

[J] - Moja twarz nigdy nie wyglądała dobrze. Teraz przynajmniej dzięki tym bandażom nie trzeba jej oglądać.

Udało mi sie rozśmieszyć doktora i pacjenta leżącego obok mnie ;)

[D] - Haha! Widze że niezły dowcipniś z Ciebie. No ale może już nie będe zwlekał i przejde do konkretów.
[J] - hmm? O co chodzi?
[D] - Czeka Cię kilka operacji. masz złamaną kość policzkową, nos, uszkodzoną szczęke i być może poważne obrażenia oka. Dziwne że nie zemdlałeś odrazu po pobiciu.
[J] - No, nie dobrze. Mimo wszystko, dziękuje z wiadomość.
[D] - Prosze bardzo. Teraz odpoczywaj herosie.
[J] - Mam jedno pytanie. Moge przejść sie po korytażu i rozprostować kości? Czy raczej będę musiał tutaj leżeć?
[D] - Jasne, śmiało.
Zakończyłem rozmowe usmiechem. wstałem i wyszedłem na korytarz.

Lekarz bardzo poprawił moje samopoczucie. Można nawet powiedzieć że był jak dobry wujek ;)

Myślałem że reszte dnia minie już normalnie. Czekała na mnie jednak
miła niespodzianka. :)

Gdy spacerowałem sobie po szpitalu ktoś złapał mnie za podkoszulek. odwruciłem sie a tam stał Ten chłopiec. zapytał mnie:
- To Ty mnie uratowałeś?
- Yyy?! można tak powiedzieć.

Chłopiec rzucił sie na mnie a ja wziąłem go na ręce.
Troche bolała mnie twarz bo sie naprawde mocno się przytulił.

Powiedział "dziękuje" po czym odstawiłem go na ziemie. Chwile potem zauważyłem jego matke. spojrzła na mnie po czym rozpłakała sie i rzuciła mi sie na szyje.
zacząłem Ja uspakajać, a ona na siłe przepraszała mnie za wszytko

Dobrze że nie przyszedł jej mąż. Jakoś nie wyobrażam sobie tego 2 metrowego kolesia ściskającego mnie. Jeszcze znowu by mi coś złamał. :P

po 1 miesiącu mogłem wyjśc ze szpitala. wszytko skończyło sie na kilku bliznach.
Piekielni Rodzice okazali sie nadzwyczaj mili. a przynajmniej mama chłopca. Wolałbym jednak żeby na przyszłość nie wyciągali odrazu pochopnych wzniosków i żeby pierwsze pomyśleli zanim coś zrobią. Gdyby tak postąpili może nie straciłbym 1 msc wakacji. No... Ale naważniejsze że wszystko skończyło sie dobrze ;)

jezioro

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 19 (267)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…