Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#25688

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję jako sprzedawca - serwisant w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek spalinowych.

Wczorajszy dzień był bardzo szalony. O piekielnych kosiarzach już było teraz czas na najbardziej absurdalną sytuację jaką do tej pory w pracy przeżyłem.

Jakieś dziesięć minut przed zamknięciem do sklepu wpada dość niecodzienna klientka. Białe kozaczki za kolana, czarne leginsy, różowa kurtka, czapka z imitacją kocich uszu i cały worek cekolu na twarzy składał się na obraz seksi, mrrrraaaauuu, kocicy (w jej mniemaniu zapewne, bo jak dla mnie to raczej odpychająca się wydawała)
J: Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
K: Heloł, misiaczku. Mój papcio prosił mnie, żeby zobaczyła co ciekawego tu masz.
(Całe te zdanie wypowiedziane zostało z pięknym, w swojej głupocie, hamerykańskim akcencie ala Dżoanna.)
Po tych słowach klienta zaczęła chodzić po całym sklepie kręcąc przy tym biodrami w taki sposób, ze zaczynałem się zastanawiać czy jej coś nie pęknie zaraz. Co chwilę podchodziła do mnie, kładła mi dłoń albo na klatce piersiowej, albo na ramieniu (w pewnej chwili zacząłem się zastanawiać czy zaraz mnie za części ciała poniżej pasa nie zacznie łapać). Każde jej pytanie było okraszone misiaczkiem. Oblizywała wargi.
Po jakimś czasie całą ta szopka zaczęła mnie już nużyć no ale wiadomo, klienta ze sklepu bez powodu wyrzucić nie mogę. Cierpię więc w ciszy starając się nie cofać w rozwoju intelektualnym do poziomu embrionu.
Gdy wybiła 17,00 grzecznie wyprosiłem panią ze sklepu. Była bardzo niezadowolona, że "taki fajny misiaczek każe jej wychodzić." Na odchodne spytała się mnie jeszcze czy nie poszedłbym z nią do "klabu".
Chyba nie skorzystam z zaproszenia.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (220)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…