Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#25840

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rzecz miała miejsce kilkanaście lat temu, kiedy studiowałem w Mieście Ygreków i z racji uprawianej dyscypliny sportu, wraz z dwoma kumplami z uczelni, dorabiałem sobie na bramce w lokalu "iXówka". Lokal dość ciekawy: mordownia i trupiarnia, ale z ambicjami. Od czwartku do niedzieli nabity, aż trzeszczał w szwach.
Razu pewnego doszliśmy do niepokojącego wniosku, że ktoś nam diluje w knajpie- co gorsza "twardymi". Pierwszą i najpoważniejszą poszlaką do tego wniosku, był fakt, że pogłowie otumanionych do granic możliwości, albo nadmiernie pobudliwych młodych ludzi płci, obojga nagle i gwałtownie zaczęło rażąco przewyższać ogólnie przyjęte normy. Nie wiem, jak te sprawy wyglądają teraz (jako, że od kilkunastu lat z takimi klimatami nie mam nic wspólnego), ale wtedy spawa była poważna: w Ygrekowie antynarkotykowy był to wydział, z którym na prawdę żartów nie było. Panowie kompletnie pozbawieni poczucia humoru i dystansu do siebie, oraz dokumentnie pozbawieni żyłki negocjacyjnej. Wzięliśmy więc sprawę w swoje ręce. Chyba z tydzień albo i lepiej nam to zajęło, ale namierzyliśmy podejrzanego. Kolejnych parę dni później udało nam się delikwenta złapać, jak to się mówi: "na gorącym". Zaprosiliśmy więc owego biznesmena na zaplecze i odbyliśmy z nim poważną rozmowę. Nie długo, z dziesięć minut najwyżej. Odbywszy pogadankę darowaliśmy biznesmena wolnością. Niewdzięcznik, już wychodząc z lokalu wulgarnymi słowy poinformował nas "kto nam tu nie wjedzie i co z budą i nami nie zrobi"- norma; gdyby choć 10% takich zapowiedzi doczekiwało się realizacji, w miejscu "iXówki" i nieliczonych innych lokali, po dziś dzień znajdowały by się dymiące zgliszcza, a bramkarze wąchali kwiatki od spodu (a ocaleńcy spali z kałachami pod poduszką i TTką w ręku). Jednak tym razem nie dość na tym: biznesmen zaraz po tym jak opuścił lokal, ni mniej ni więcej, tylko... Bezczelnie wezwał policję: że go, Bogu ducha winnego, zwyrodniali bramkarze z "iXówki" pobili. No i zajeżdża patrol służbową furą. Wysiadają dzielni stróże prawa. Wspomnę jeszcze, że wtedy w Ygrekowie, jak stało się na bramce w nocnym lokalu, to znało się z wzajemnością większość patrolowców. Już jak zajechali i wstępnie zorientowali się w sytuacji, można było wywnioskować, że biznesmen jest im raczej znajomy. Więc dalej:
-No, studenci, co się stało? -Nienachalnie zagaił nas jeden z funkcjonariuszy.
Trochę konsterna, bo ba jak będą natrętni, to mamy przechlapane: przecie nie udowodnimy, że biznesmen jest biznesmenem. Ale nic, jakie pytanie taka odpowiedź
- No, jak to co? Spadł ze schodów... -z pewnym wahaniem i miną niewiniątka odparł szef bramki(niezwykle inteligenty koleś, 190 cm, 130 kg- fizis koksa nie skażonego choć śladowym myśleniem).
Twarze stróżów prawa rozjaśniły szczere i szerokie, słowiańskie uśmiechy. Wymienili się spojrzeniami:
-Wiecie co, studenci? Mamy jeszcze jedno wezwanie. Będziemy tutaj wracać za jakieś piętnaście minut, niech on jeszcze spadnie parę razy, a jak wrócimy, to go zabierzemy.
Mina biznesmena- bezcenna.
Cóż, trudna rada: prikaz władzy- rzecz święta. Tak jak było zaordynowane, biznesmen jeszcze kilka razy spadł ze schodów i to tak, że teraz już bez najmniejszych wątpliwości wiedział, co to znaczy: "zostać pobitym przez bramkarzy".
Piętnaście minut później z zegarkiem w ręku, pod "iXówkę" zajeżdża niebieska fura. Oczywiście, potulnie czekaliśmy na zapowiedzianą wizytę. Na widok nas i lekko sponiewieranego biznesmena, uśmiechy stróżów prawa stały się jeszcze szczersze i jeszcze bardziej słowiańskie niż uprzednio. Niebieskie anioły bez ceregieli i nie siląc się na zbędną delikatność załadowały biznesmena na pakę. Zanim dążyli odjechać spod lokalu, zza zatrzaśniętych drzwi dały się słyszeć dogłosy, świadczące, że biznesmen odbiera kolejną lekcję z ustawy o ściganiu i przeciwdziałaniu handlowi środkami odurzającymi...

policja

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (247)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…