Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#26046

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Miałem kiedyś zespół. Nie, nie Downa - tego nabywam stopniowo dopiero od kilku lat od kiedy rozpoczałem "karierę zawodową" poprzez bliskie kontakty ze stadami debili - klientów. Wracając do tematu - około 12 lat temu, razem z trzema kumplami postanowiliśmy że podbijemy świat, będziemy sławni i bogaci a wszystkie laski nasze. Skończyło się - jak widać, ale wspomnienia mamy zajebiste i wiemy że zawsze będziemy mieli co wspominać z tych kilku lat naszej "kariery". Jedna akcja powraca za każdym razem kiedy uda nam się spotkać przy jakimś browarze. Postanowiłem się nią z wami podzielić.

Zacznijmy od krótkiego wprowadzenia - mieliśmy po 16-17 lat i graliśmy heavy. W naszej niewielkiej (30-50k) miejscowości byliśmy jednym z pierwszych zespołów który wyszedł z działalnością dalej niż otworzenie browara na sali prób, tak więc po roku trenowania, pisania swoich pierwszych, ułomnych - ale dzięki temu jakże "true" - utworów, zaczęliśmy być coraz bardziej znani wśród okolicznych "brudasów". Zaczęliśmy organizować sobie koncerty, rozbijaliśmy się po miejscowych domach kultury, nagraliśmy demo, po pół roku kolejne... Wszystko zaczynało się kręcić.

Któregoś pięknego majowego dnia wracając z jakiegoś browarzenia, zatoczyło nas pod teatr miejski, pod którym koczowała niespodziewanie duża ilość włochatych ludzi. Zaciekawieni podbiliśmy do wyłuskanej z tłumu znajomej mordy i dowiedzieliśmy się że właśnie odbywa się jakiś powiatowy konkurs młodych zespołów. Nic nie było nam o tym wiadomo, nie planowaliśmy tam grać, ale postanowiliśmy po prostu odnaleźć organizatorów i na chama wpisać się na listę. Tak też zrobiliśmy - po kilku browcach zyskaliśmy chyba jakąś niesamowitą moc przekonywania, ponieważ nie tylko udało nam się wpisać na listę która (jak się dowiedzieliśmy) zamknięta była od tygodnia, ale także pożyczyć wszystkie instrumenty od innych kapel oraz wygrać konkurs. Woohoo! Główną nagrodą miała być możliwość wystąpienia w parku miejskim na dużej scenie podczas jakiejś naszej miejscowej imprezy/festynu - bodajże na Dzień Dziecka jak dobrze pamiętam. No i właśnie na tym koncercie spotkaliśmy się z przepiękną, tragikomiczną piekielnością.

Śpieszę dodać że konkurs był organizowany w imieniu pani prezydent miasta, która co prawda na występy nie dotarła, ale całość miała jej odgórne błogosławieństwo. W dzień "wielkiego koncertu" poczuliśmy się jak gwiazdy - wiecie, własna kanciapa na zapleczu, kumple częstujący nas fajkami na każdym kroku no i koleżanki gotowe na prawie wszystko... Nadszedł w końcu czas na nasz występ. Gitary w łapy i hyc na scenę.

Zostaliśmy zapowiedzeni przez pana prowadzącego cały ten spęd, pod sceną rozległ się ryk, pani prezydent przyszła do nas popozować do zdjęć, szczerząc mordę potrząsała nasze łapy i powręczała nam jakieś dyplomy i pluszaki za zajęcie pierwszego miejsca w "jej" konkursie. Po tych wszystkich uprzejmościach zlazła ze sceny, a my nie tracąc czasu... pier*dolnęliśmy.

Tutaj mała dygresja na temat naszego, hmmm, stylu muzycznego. Graliśmy heavy, ale takie raczej tradycyjne. Nasza muza oscylowała w okolicach późnych Megadeth/Overkill, czyli thrash ale w miarowym tempie. Dla czytelników którym nic to nie mówi - na pewno nie graliśmy jak Nergal :)

Rąbiemy pierwszy kawalek, drugi, pod sceną szaleństwo!!! Szał!!! Heavy metal!!! Kończymy trzeci numer, kiedy ukradkiem podbija do mnie techniczny i nadaje mi do ucha że mamy konczyć grać. "Jak to?!" mówię "materiału mamy na prawie godzinę, ocipiałeś??". Gościu patrzy na mnie, kręci głową: "Rozkaz pani prezydent". Ki diabeł?! "Mam to gdzieś" mówię i zapowiadam następny numer. Szał, szalestwo, heavy metal!!! W trakcie solówki patrzę na stanowisko nagłośnieniowca, a tam pani prezydent stoi mu nad głową i coś mocno gestykuluje. Skończyliśmy numer, zaczynam zapowiadać następny... kiedy nagle mikrofony milkną, gitary gasną... rzucam okiem jeszcze raz a tam pani prezydent wyrywa kable z mikserów i generalnie sieje zamęt.

Pan prowadzący szybko wskoczył na scenę, podziękował nam za występ, zapowiedział następną atrakcję - nas szybko zgarnięto za kulisy mimo wrzasków i protestów naszych fanów.

Co się okazało? Otóż, pani prezydent nie była obecna na "swoim" konkursie i nie była świadoma że wygrał zespół wykonujący muzykę Szatana! Kiedy rozległy się pierwsze takty poczatkowego utworu babka ponoć wpadła w furię, przy drugim numerze wydała dyspozycje aby nas zdjęto, w końcu sama postanowiła się z nami rozprawić po prostu odłączając nam wszystkie kable... ponieważ ona nie życzy sobie aby w jej mieście popularyzować taki rodzaj muzyki.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 243 (405)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…