Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#26108

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historie na temat prób porwań, ewentualnie odkupienia zwierząt, opisywane tutaj, traktowałam z przymrużeniem oka. Ludzie przecież się tak nie zachowują - myślałam - ludzie są normalni. Aż do dziś. Mówię Wam - klątwa piekielnych.pl działa.

Wyszłam dziś na spacer z pieskiem znajomej z bloku, Ona robiła coś bardzo ważnego w domu, ja i tak szłam do sklepu - mniejsza z tym. Ni cholery nie wiem jaka to rasa, ale piesek raczej zwraca na siebie uwagę: to jeden z tych maleńkich, superpuchatych, białych stworzonek, które wywołują wręcz niezdrową euforię u dziewczynek z przedszkola. Jak się okazuje u starszych też.

Idziemy, Snołi (Tak, SNOWY, bez komentarza proszę :D) na smyczy; sika, biega, mlaszcze - sielanka. Nagle słyszę, że coś za mną biegnie. Jest coraz bliżej. Potem słyszę piskliwe i bardzo głośne: O JEZUSIE MARYJO!!!
Podbiega babeczka, 50+, mocno zużyty plastik-fantastik. i się drze:
- Jaki piękny! Jaki słodziachny! O Boże, Boże, Boże!
Babeczka za chwilę zaczyna zadawać mnóstwo pytań: a co je, a ile śpi bla, bla, bla. Zimno, chcę iść, no ale cóż, kobieta mocno spragniona wiedzy, chamem nie należy być, więc stoję i odpowiadam, tyle co wiem. Pada pytanie o rasę.
- A nie wiem bo wie pani, właściwie to nie mój pies, ja tylko wyprowadzam.
Kobieta oczy w szparki i zaczyna zadawać "podchwytliwe" pytania. Nagle, jak nie huknie!
- UKRADŁAŚ GO! TY NIC O NIM NIE WIESZ, TO NIE TWÓJ PIESIO, UKRADŁAŚ GO, NA PEWNO! - I tak dalej.

Biorę psa na ręce (jakoś tak odruchowo) i powoli zaczynam się zmywać bo widzę, że z babką coś nie halo. Ta mnie, dawaj za włosy, trzyma i drze się jeszcze głośniej, wzywa ludzi na ratunek, cyrk na kółkach. Wyrywam się i oddalam, ta podbiega i tym razem wyrywa mi z objęć psa, wrzeszcząc, żebym oddawała, ona znajdzie jego właścicieli, itp. idiotyzmy. Zgłupiałam. Co robić? Pies piszczy, bo idiotka go szarpie, ludzie mają nas gdzieś, no przecież nie oddam zwierzaka, bo koleżanka mi nogi z... wiadomo.
W desperacji... ugryzłam ją. Tak, najzwyczajniej w świecie ugryzłam babę w rękę, którą próbowała mi wyrwać psa. Baba w krzyk i nagle, nie wiadomo skąd, obok całej akcji zmaterializowali się dwaj policjanci.

Babsko do nich, że... ukradłam JEJ psa. Szczypię się, bo to przecież musi być sen, to zbyt idiotyczne, żeby było prawdziwe. Czekam co policjanci odpowiedzą. I tu nastaje apogeum mojego szoku.
- Pani Piekielska... dlaczego znowu pani się w jakąś aferę wkręca...?
Ta z mordą; na mnie, że złodziejka, że biedny piesek, na policjanta, że cham i na resztę świata, że niesprawiedliwość, zło i zgnilizna moralna...
- Pani Piekielska, jaki pani pies, przecież ja wiem, że pani dwa koty w domu ma, da pani spokój.
Ucichła. Zmywam się. Ta się drze, że chce złożyć zawiadomienie, bo ja ją ugryzłam i ją bardzo boli (odcisk moich zębów jak w mordę strzelił).
Policjanci generalnie całą sytuację traktują z humorem, wydaje mi się, że babkę dobrze znają. Ten co wcześniej, mówi:
- A skąd mam wiedzieć, że ona panią ugryzła? Może to kto inny. Ja pani nie wierzę, pani Piekielska...
Baba łzy w oczach, pięści zaciśnięte, żenada na maksa. W sumie nie wiem po co tam jeszcze stałam.

I zakończenie.
Policjant ostatecznie potwierdza swoją, piekielną dla baby, odmianę poczucia humoru.
- To co...? (nachyla się nad babą, puszcza oczko z szelmowskim uśmiechem) Zdejmujem odcisk...? Gips jakiś na posterunku na pewno znajdziem....
Babka odchodzi z płaczem, spluwając w moją stronę (nie trafia). Policjanci w szampańskich nastrojach odchodzą, życząc mi miłego dnia. Wracam do domu, z wrażenia zapomniałam co miałam kupić.

między osiedlami

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 615 (651)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…