Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#26163

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dawno, dawno temu... Na przełomie ustrojów, gdy zaczęła się pojawiać religia w szkole, innowiercy nie mieli łatwo. Miałam okazje się o tym przekonać w szkole. Gdy okazało się w pierwszej klasie podstawówki, że nie będę chodziła na nowy przedmiot, katechetka zbulwersowała się i rozpowiedziała moim koleżankom i kolegom, że jakaś podła poganka chodzi do ich klasy, że w Boga nie wierzy, że do piekła pójdę i ich będę chciała ze sobą zabrać.
Siedmiolatkom dużo nie trzeba. Zaczęły się przezwiska, popychanie, odsuwanie, traktowanie jak trędowatej. Nie raz przez to płakałam.
Wychowawczyni dostrzegła zachowanie dzieci, wypytała o co chodzi i porozmawiała z moją mamą. Więc zostawiła klasę po lekcjach i wytłumaczyła, że po prostu chodzę do innego kościoła.
Z katechetką też porozmawiała, skutecznie. Więcej temat nie wracał a klasa dostała katechetę, specjalistę od wyznań, który jak miał z nami zastępstwo to całą lekcję potrafił ze mną rozmawiać o zasadach obowiązujących w moim wyznaniu. Jakoś z kolegami do okresu siódmej- ósmej klasy (wiek dzisiejszych gimnazjalistów) nie miałam problemów.

Szkoła

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 78 (132)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…