zarchiwizowany
Skomentuj
(3)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia z liceum.
Siedzimy sobie na lekcji biologii. Nagle drzwi się otwierają i wbiega wicedyrektorka[W]. Bez słowa wyjaśnienia wciąga ze świstem powietrze i strzela serią jednocześnie pokazując palcem trafioną osobę "Ty ! Ty ! Ty! .... Na korytarz !". Zniknęła równie szybko za drzwiami jak się pojawiła. Jako, że zostałem wytypowany na jednego ze "szczęśliwców" do opuszczenia lekcji zbieram swoje szacowne cztery litery i wychodzę z innymi nominowanymi na zewnątrz. Szczęśliwa ósemka [8] zaraz po wyjściu spotkała się ze wzrokiem [W]. Tupot nogą starej panny i jej podparte pod boki ręce wróżą jedno - mieszankę psychozy, paranoi i frustracji.
[W]: Który to ?!
[8]: ??
[W]: Przyznać mi się w tej chwili, który to zrobił !
[8]: Zrobił co ?
[W]: Nie udawajcie głupich ! Który to zrobił ?!
[8]: Zrobił co, proszę pani ?
Wicedyrektorka była tak pogrążona we własnych myślach, że raczej nie słyszała pytania. Zamiast tego zaczęła wzorem detektywów z filmów klasy C dochodzić "prawdy".
[W]: Który to ? Ty G. (zwracając się do jednego z kolegów) ? Ty to zrobiłeś ! Chcesz mieć sprawowanie obniżone ? Ja wiem, że to byłeś ty ! Ale po tobie Zywel się tego nie spodziewałam ...
W kwestii wyjaśnienia. Wicedyrektorka uczyła matematyki. Uwielbiałem ten przedmiot i brałem udział w kangurkach, więc stałem się jej pupilkiem. Małym grzecznym Zywelkiem.
[8]: Ale co się stało ? Bo my nawet nie wiemy.
[W]: A teraz nie wiecie niby ? Wyrzuciliście przez okno gaśnicę ! Z 3 piętra !
[8]: My ? Niemożliwe. Kiedy ? O.o
[W]: Na poprzedniej lekcji ! To na pewno wy !
[8]: Ale my dopiero co wróciliśmy z 2 godzin w-fu ... To nie my.
[W]: Ja wiem lepiej ! Teraz wracać na lekcję, a na przerwie do dyrektora !
Cóż było dyskutować, skoro "Ona wie lepiej" ? Przesiedzieliśmy lekcję do końca nie wiedząc czy się śmiać czy płakać. Na przerwie poszliśmy do dyrektora [D].
[8]: Dzień dobry. Mieliśmy się zgłosić w sprawie gaśnicy.
Dyrektor zlustrował nas. Zdziwił się bo kojarzył naszą klasę i zapytał:
[D]: To wy wyrzuciliście gaśnicę ?
[8]: Nie. My o niczym nie wiemy. Wtedy mieliśmy w-f. Nie moglibyśmy niezauważeni wybiec w ośmiu z sali. Przebiec przez całą szkołę na 3 piętro i wyrzucić gaśnicę, a potem wrócić.
[D]: Jaki w-f ? O 16 ?
[8]: Pani [W] powiedziała, że to było godzinę temu...
[D]: Jaką godzinę ? Wczoraj po 16 usłyszeliśmy huk i potem okazało się, że ktoś z 3 piętra przez okno w łazience wyrzucił gaśnicę...
[8]: No to wyjaśnione już. Wczoraj skończyliśmy lekcje po 13.
[D]: Wiecie co chłopaki ? Idźcie na lekcje. Nie wiem po co [W] was tu przyciągnęła. Sprawa załatwiona.
Załatwione ? Oj nie, za łatwo by było. [W] wymusiła na nas składkę na nową gaśnicę. Po 40 zł na głowę, w przeciwnym razie będziemy mieli poważne kłopoty. Wróciliśmy do domów z nietęgimi minami. Wyjaśniłem rodzicom, że potrzebna jest "dobrowolna składka" na rzecz bezpieczeństwa szkoły. Rodzice zdecydowali, że nie zamierzają płacić za coś czego nie zrobiłem, bo niby za co ? Równie dobrze można nas było oskarżyć o gradobicie, koklusz i trzęsienie ziemi.
Nastał dzień kolejny.
Dowiedzieliśmy się kto wyrzucił gaśnicę. W jaki sposób ? Sprawca pochwalił się nam tym faktem, śmiejąc nam się w twarz, że przecież nic mu nie mogą zrobić. Zapytacie dlaczego ? Otóż był synem nauczycielki od fizyki, która to podlizywała się jak mogła [W]. Sprawę zgłosiliśmy do dyrektora. Załatwienie tego u [W] kończyło się ciężkimi obrażeniami kanałów słuchowych, przez jej przepity głos. Dyrektor nie chciał przyjmować od nas pieniędzy, ale wolał mieć spokój. Zbliżał się do emerytury i nie chciał wojny z [W] o gaśnicę. Gaśnicę, która (jak i wszystkie inne w szkole) legalizację miała min. 5 lat wcześniej, więc jeśli sprawa byłaby głośniejsza kosztowałaby szkołę większe pieniądze.
Sprawca pozostał bezkarny. Jedyną karą dla niego było kilka kuksańców od nas.
Siedzimy sobie na lekcji biologii. Nagle drzwi się otwierają i wbiega wicedyrektorka[W]. Bez słowa wyjaśnienia wciąga ze świstem powietrze i strzela serią jednocześnie pokazując palcem trafioną osobę "Ty ! Ty ! Ty! .... Na korytarz !". Zniknęła równie szybko za drzwiami jak się pojawiła. Jako, że zostałem wytypowany na jednego ze "szczęśliwców" do opuszczenia lekcji zbieram swoje szacowne cztery litery i wychodzę z innymi nominowanymi na zewnątrz. Szczęśliwa ósemka [8] zaraz po wyjściu spotkała się ze wzrokiem [W]. Tupot nogą starej panny i jej podparte pod boki ręce wróżą jedno - mieszankę psychozy, paranoi i frustracji.
[W]: Który to ?!
[8]: ??
[W]: Przyznać mi się w tej chwili, który to zrobił !
[8]: Zrobił co ?
[W]: Nie udawajcie głupich ! Który to zrobił ?!
[8]: Zrobił co, proszę pani ?
Wicedyrektorka była tak pogrążona we własnych myślach, że raczej nie słyszała pytania. Zamiast tego zaczęła wzorem detektywów z filmów klasy C dochodzić "prawdy".
[W]: Który to ? Ty G. (zwracając się do jednego z kolegów) ? Ty to zrobiłeś ! Chcesz mieć sprawowanie obniżone ? Ja wiem, że to byłeś ty ! Ale po tobie Zywel się tego nie spodziewałam ...
W kwestii wyjaśnienia. Wicedyrektorka uczyła matematyki. Uwielbiałem ten przedmiot i brałem udział w kangurkach, więc stałem się jej pupilkiem. Małym grzecznym Zywelkiem.
[8]: Ale co się stało ? Bo my nawet nie wiemy.
[W]: A teraz nie wiecie niby ? Wyrzuciliście przez okno gaśnicę ! Z 3 piętra !
[8]: My ? Niemożliwe. Kiedy ? O.o
[W]: Na poprzedniej lekcji ! To na pewno wy !
[8]: Ale my dopiero co wróciliśmy z 2 godzin w-fu ... To nie my.
[W]: Ja wiem lepiej ! Teraz wracać na lekcję, a na przerwie do dyrektora !
Cóż było dyskutować, skoro "Ona wie lepiej" ? Przesiedzieliśmy lekcję do końca nie wiedząc czy się śmiać czy płakać. Na przerwie poszliśmy do dyrektora [D].
[8]: Dzień dobry. Mieliśmy się zgłosić w sprawie gaśnicy.
Dyrektor zlustrował nas. Zdziwił się bo kojarzył naszą klasę i zapytał:
[D]: To wy wyrzuciliście gaśnicę ?
[8]: Nie. My o niczym nie wiemy. Wtedy mieliśmy w-f. Nie moglibyśmy niezauważeni wybiec w ośmiu z sali. Przebiec przez całą szkołę na 3 piętro i wyrzucić gaśnicę, a potem wrócić.
[D]: Jaki w-f ? O 16 ?
[8]: Pani [W] powiedziała, że to było godzinę temu...
[D]: Jaką godzinę ? Wczoraj po 16 usłyszeliśmy huk i potem okazało się, że ktoś z 3 piętra przez okno w łazience wyrzucił gaśnicę...
[8]: No to wyjaśnione już. Wczoraj skończyliśmy lekcje po 13.
[D]: Wiecie co chłopaki ? Idźcie na lekcje. Nie wiem po co [W] was tu przyciągnęła. Sprawa załatwiona.
Załatwione ? Oj nie, za łatwo by było. [W] wymusiła na nas składkę na nową gaśnicę. Po 40 zł na głowę, w przeciwnym razie będziemy mieli poważne kłopoty. Wróciliśmy do domów z nietęgimi minami. Wyjaśniłem rodzicom, że potrzebna jest "dobrowolna składka" na rzecz bezpieczeństwa szkoły. Rodzice zdecydowali, że nie zamierzają płacić za coś czego nie zrobiłem, bo niby za co ? Równie dobrze można nas było oskarżyć o gradobicie, koklusz i trzęsienie ziemi.
Nastał dzień kolejny.
Dowiedzieliśmy się kto wyrzucił gaśnicę. W jaki sposób ? Sprawca pochwalił się nam tym faktem, śmiejąc nam się w twarz, że przecież nic mu nie mogą zrobić. Zapytacie dlaczego ? Otóż był synem nauczycielki od fizyki, która to podlizywała się jak mogła [W]. Sprawę zgłosiliśmy do dyrektora. Załatwienie tego u [W] kończyło się ciężkimi obrażeniami kanałów słuchowych, przez jej przepity głos. Dyrektor nie chciał przyjmować od nas pieniędzy, ale wolał mieć spokój. Zbliżał się do emerytury i nie chciał wojny z [W] o gaśnicę. Gaśnicę, która (jak i wszystkie inne w szkole) legalizację miała min. 5 lat wcześniej, więc jeśli sprawa byłaby głośniejsza kosztowałaby szkołę większe pieniądze.
Sprawca pozostał bezkarny. Jedyną karą dla niego było kilka kuksańców od nas.
Liceum ogólnokształcące
Ocena:
153
(169)
Komentarze