zarchiwizowany
Skomentuj
(7)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
powrót z pracy, 6 wieczorem, zmęczona i głodna. i na diecie.
zamiast jak zwykle w osiedlowym, postanowiłam zrobić zakpy w nowootwartych delikatesach samoobsługowych. zaparkowałam pod sklepem, w sklepie tłum, zakupy się wydlużają. ja coraz bardziej zła i potwornie juz glodna, marząc o przyrządzeniu sobie warzywnej zupy dietetycznej po powrocie. zapłacone, zakupy spakowane, biegnę do auta.
niestety - auto elegancko przystawione przez granatową renówkę. wpadam wściekła do sklepu, staję przed kasami i donośnym głosem pytam do kogo należy granatowe renault, które uniemożliwia mi wyjazd. Sklepowy gwar na chwilę ucichł, jest awantura - jest wesoło, więc oczy zakupowiczów wlepione we wściekłą harpię, czyli mnie. Jeden pan przy kasie podnosi nieśmiało rękę i mówi, że to jego. Jako że już prawie płacił za swoje zakupy, łaskawie się zgodziłam poczekać i rozczarowując żądnych krwi współzakupowiczów, poszłam spokojnie do samochodu. po 4-5 minutach przychodzi skruszony pan, cały zgięty w przeprosinach i wciska mi czekoladowe cukierki w ramach rekompensaty za straty moralne. nie chciałam, nie dał za wygraną. cukierki zeżarłam, a dietę szlag trafił ;)
zamiast jak zwykle w osiedlowym, postanowiłam zrobić zakpy w nowootwartych delikatesach samoobsługowych. zaparkowałam pod sklepem, w sklepie tłum, zakupy się wydlużają. ja coraz bardziej zła i potwornie juz glodna, marząc o przyrządzeniu sobie warzywnej zupy dietetycznej po powrocie. zapłacone, zakupy spakowane, biegnę do auta.
niestety - auto elegancko przystawione przez granatową renówkę. wpadam wściekła do sklepu, staję przed kasami i donośnym głosem pytam do kogo należy granatowe renault, które uniemożliwia mi wyjazd. Sklepowy gwar na chwilę ucichł, jest awantura - jest wesoło, więc oczy zakupowiczów wlepione we wściekłą harpię, czyli mnie. Jeden pan przy kasie podnosi nieśmiało rękę i mówi, że to jego. Jako że już prawie płacił za swoje zakupy, łaskawie się zgodziłam poczekać i rozczarowując żądnych krwi współzakupowiczów, poszłam spokojnie do samochodu. po 4-5 minutach przychodzi skruszony pan, cały zgięty w przeprosinach i wciska mi czekoladowe cukierki w ramach rekompensaty za straty moralne. nie chciałam, nie dał za wygraną. cukierki zeżarłam, a dietę szlag trafił ;)
sklep
Ocena:
-3
(203)
Komentarze