Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#26428

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o samochodzie i sklepie z poczekalni przypomniała mi moją, zupełnie inną. W sumie nie wiem czy to się nadaje na Piekielnych, bo raczej jest śmieszna i z happy endem, ale było to kilka mrożących krew w żyłach chwil, więc może chociaż bywalcy poczekalni się pośmieją.

Było to już ładnych kilka lat temu, lato w pełni, wyszłam z klatki i grzecznie grasuję sobie piechotką w kierunku centrum. Biegnę schodkami w górę, przechodzę przez jezdnię i wchodzę pod taką malutką (ale odpowiednio stromą) górkę, na której zawsze zaparkowane były 2-3 autka, przed wejściem do małego osiedlowego sklepiku. Docieram do chodnika, a stojąca jako ostatnia w rzędzie, zielona corsa robi "hop" jak żabka i stacza się troszkę do tyłu, po czym zatrzymuje.... wybałuszam oczy, że jak ktoś tak może zjeżdżać z górki, w dodatku na jezdnię i do tyłu, zaglądam przez okno kierowcy, a tam... nikogo!

Autko zostawione na luzie, ręczny popuścił i się toczy. Za chwilę wytoczy się na jezdnię, tam wiadomo, samochody, i żeby jeszcze było lepiej to TEŻ z górki, choroba wie gdzie ten samochód zaraz odjedzie, w dodatku zupełnie sam. Główkuję, do kogo z sąsiadów może auto należeć, ale kompletnie nic mi nie przychodzi do głowy, więc ostatnia deska ratunku - SKLEPIK. Może właściciel poszedł do tego nieszczęsnego spożywczaka! Więc biegiem pod górkę, minęłam Corsę która właśnie wykonała kolejnego susa w dół i wpadam do sklepiku od progu krzycząc:
[j] Czyja jest ta zielona corsa?! - chyba musiałam zabrzmieć dość groźnie, bo [p]an właściciel spojrzał na mnie wzrokiem "baba, wariatka, pewnie nie może wyjechać i chce by ją natychmiast odblokować". w końcu mówi:
[p] Moja, moja, już zaraz przestawię...
[j] Odjeżdża panu... - zdołałam tylko wykrztusić, bo nawet nie do końca wiedziałam co powiedzieć...
pan rzucił wszystko na ziemię, wyleciał ze sklepu z przerażeniem na twarzy i dopadł samochód zanim ten wybrał się w pełną przygód podróż w dół z tej większej góry i na drodze. Całość wyglądała przekomicznie, niestety nie potrafię tego tak dobrze opisać.

Na koniec pan wrócił z podziękowaniami że mu uratowałam jego Żabkowatą Corsę :)

parking przy sklepie

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 539 (627)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…