Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#26661

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Trochę wspominek ze studiów.

Ogólnie lekarski jest dość piekielny. Nawet bez ludzi, którzy tworzą historie mrożące krew w żyłach i mocz w pęcherzu...
Była sobie u nas na roku L. Kobieta niepowtarzalna. Nie tylko z powodu ogólnej niechęci do ludzkości, co w tym zawodzie jest dość dziwne...
Pierwszy rok. Kolokwium z histologii. Nasza prowadząca to kobieta-anioł, ale pierwsze doświadczenia z Akademii szybko nauczyły nas, że życie kończy się w tych progach. Tu trzeba zakuwać...
L. przyszła napisać koło z nami. Usiadła i ruszyła jak szalona. Wykuta, pewna siebie.
Jako pierwsza oddała pracę. I zameldowała:
- Pani doktor, ta koleżanka z lewej i kolega za mną cały czas ściągali, więc to moja praca jest oryginalna.
Prowadzącej opadła żuchwa, nam niemalże spodnie...
Potem kolejne kwiatki.
Rzuciła się z pazurami na kolegę, który śmiał zająć JEJ MIEJSCE w pierwszej ławce na wykładzie. Tym samym odbierając jej szansę na tytuł dziobaka stulecia...

Szósty rok. Maj. Pogoda piękna. A my na bloku z geriatrii. Sama w sobie nie była problematyczna. Tylko, że...
Z natury to nauka o próbach wyleczenia pacjentów ze... starości.
Ludzie przemili, ale schorowani okrutnie - szansa na wyleczenie nikła.
Podsumowując: przygnębiający i zupełnie nie wiosenny cykl zajęć.
Toteż cieszyliśmy się jak szczur na otwarcie kanałów, kiedy cudowny asystent oznajmił, że profesora nie będzie w klinice, możemy zatem iść do domu i przez tydzień łazić po plaży...
I byłaby to idylla. Gdyby nie fakt, że L. kojarzyła zmiany życiowe z prędkością koralowca, zaś każda odchyłka od planu wywoływała w niej iście autystyczne odruchy.
No i przyszła sierota dnia następnego na zajęcia... Nie zastała grupy ani profesora. Poszła więc do Dziekana na skargę, że ktoś ukradł jej tydzień bezcennych ćwiczeń...
Dziekan znalazł profa, ten asystenta, a ten nas - telefonicznie. Niektórzy wracali na zajęcia z południa Polski... Tydzień porównywalny z robotą w kamieniołomach.

Wreszcie, końcówka ostatniego roku.
Niektórzy walczyli o dyplom z wyróżnieniem, inni o przetrwanie.
Egzaminy już wyłącznie ustne.
Chirurgia.
Kobyła, jakich mało.
Drogą losowania dostał mi się młody profesor jako egzaminator. Słynący z zacięcia naukowego i encyklopedycznej wiedzy. Blady strach od wejścia.
Niestety, L. również go wylosowała.
Poszła się umówić na odpytkę. I zaproponowała termin 28 czerwca.
Teoretycznie miała do tego prawo, bo sesja trwała do 30. Tylko, że profesor wyjeżdżał na wycieczkę zagraniczną właśnie 28. Więc, w dobrej wierze, zaproponował naszej strzydze termin o dwa dni wcześniejszy. Zgodziła się.
Wyszła i napisała skargę do Dziekana, że profesor samowolnie skraca sesję, uniemożliwiając studentom zdawanie w dogodnym terminie...
Dziekan cofnął urlop, wycieczka przepadła.
Znacie Pieśń o żołnierzach Westerplatte?
"Prosto czwórkami do nieba szli"...
Tak wyglądał egzamin. Pierwsza czwórka weszła. Kwadrans. Wypadli. Cztery lufy do indeksu.
Na szóstym roku!!!!! Ostatni egzamin na studiach!!!!
Druga czwórka - to samo.
W trzeciej zaświeciła nadzieja - jeden zdał...
Ja byłem w czwartej.
Atmosfera przypominała tę na balu arystokracji, zaraz po puszczeniu wyjątkowo głośnego bąka.
Profesor się już nasycił krwią. Teraz był po prostu wk...wiony jak zwykle.
Zdała nas dwójka. W tym ja. Cudem.
Po wyjściu nie wiedziałem, jak się nazywam i co tu robię.
Bo przez jeden numer socjopatki miałem realną szansę nie skończyć studiów w terminie.
Ona oczywiście została przeniesiona do innego egzaminatora i zdała na piątkę.

Zapytacie może, dlaczego ona to przeżyła?
Nie wiem. Ale wiem, że do kliniki, w której pracuje po studiach, nie pojadę nawet z ulubionym zwierzęciem domowym.
Bo wolę być nerwusem, ale naprawdę pomagać chorym ludziom, niż żyć jako obkuty suchą wiedzą socjopata, którego boi się nawet lustro...

służba_zdrowia

Skomentuj (78) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1115 (1181)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…