Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#26762

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dziś mnie podburzyła sytuacja typowo rodzinna. Jak wiadomo, z rodziną najlepiej się wychodzi na zdjęciach. Będzie o piekielnej siostrze.

Mam starszą o siedemnaście lat siostrę. Mi stuknęło już "oczko", więc różnica wieku jest dość zauważalna. Siostra jest osobą raczej nieodpowiedzialną i nie żyje z nią w zbyt dobrej komitywie. Zdarza jej się oszukać rodzinę celem wyłudzenia dodatkowej kasy na uciechy materialne - telefon, buty, jakieś ciuchy. Nadmienię, że ma dwójkę dzieci - 16 i 13 lat. Na szczęście pod opieką ich ojca, 300 kilometrów dalej. Ona generalnie jest "tą złą".
Ja natomiast odkąd mam dowód osobisty, posiadam auto którego się dorobiłem - nie jest najnowsze (no dobra, nie oszukujmy się, to ponad trzydziestoletni pojazd) ale jest niezawodne. Istotną rzeczą w tej historii jest to, że większość funduszy w to auto inwestuję, jako fan marki i ogólnie na nie chucham, dmucham, dopieszczam aby gram rdzy się nie pojawił.
W historii bierze jeszcze udział nasz ojciec, który na mojej siostrze się poznał i wie do czego jest zdolna. Podchodzi do jej słów z dużą rezerwą.

Zaczęło się od telefonu do ojca (jak mi to wszystko potem opowiadał) - siostra za godzinę-dwie u niego będzie i chciała "pożyczyć" pieniądze potrzebne jej na bilety, aby odwiedzić swoje dzieci. Z rozmowy wynikło, że tata nie ma przy sobie takiej gotówki i powiedział jej (tak się zbiegło w czasie, że akurat jechałem tatę w domu rodzinnym odwiedzić), aby zadzwoniła do mnie, celem zabrania się ze mną do domu - wszak to 40 kilometrów od stolicy, gdzie na stałe mieszkam ja w centrum i siostra w dzielnicy która jest mi i tak po drodze. Z rozmowy ponadto wynikło, że siostra jest usiebie w domu. Potem, zaczęła się tacie tłumaczyć, że nie może się ze mną zabrać "bo-cośtam-cośtam" i że musi "gdzieś pójść coś jeszcze załatwić" (wiadomo gdy osoba którą się zna prawie na wylot zaczyna ściemniać). Ojciec polecił jej zadzwonić do mnie i skończył rozmowę.

Ja w tym czasie zbierałem się do wyjazdu - zadzwonił tata informując mnie, że siostra może dzwonić i przestrzegł mnie przed "niebezpieczeństwami" (czytaj: będzie chciała kasę) i będzie najlepiej, gdy ja do niej zadzwonię i zaproponuję podwózkę. Tak też zrobiłem. Po dłuższej rozmowie gdzie przez większość czasu starałem się dowiedzieć o co chodzi i czemu nie chce, aby ją podwieźć, skoro i tak jedziemy w to samo miejsce, zgodziła się ale nie dowiedziałem się o co tak naprawdę jej chodzi.
Przez większość trasy słuchałem narzekań na mojego "starego grata" i o tym, jak bardzo tęskni za dziećmi.

Dojechaliśmy na miejsce, gdzie standardowo z tatą pogadaliśmy na temat auta, jako, że wspiera on moją pasję i sam jest entuzjastą motoryzacji. Towarzyszyły temu tyrady na temat wyrzucania pieniędzy w błoto (w kontekście auta) i jak siostra by te pieniądze zagospodarowała. W końcu zaczęła mnie podliczać z moich wydatków, prowokować kłótnie i ogólnie atmosfera stała się nieprzyjemna. Ojciec przechadzał się po domu unikając siostry, ja też się gdzieś po kątach zaszywałem, coby mieć trochę spokoju a gdy tylko się zjawiłem gdzieś w okolicach taty - pojawiała się siostrzyczka, nie dopuszczając do tego abym z ojcem pogadał w cztery oczy. Wydało mi się to podejrzane, ale nie przywiązywałem do tego wagi.

Następnego dnia od bladego świtu wielkie olaboga, bo ona za dziećmi tęskni i chciałaby ode mnie pożyczyć pieniądze. Z bólem serca i portfela, pożyczyłem jej kasę (mimo, że ma u mnie już długi) bo może faktycznie zestresowana chodzi przez rozłąkę z dzieciakami. Nie znam się na tych matczynych sprawach. W każdym razie znikła przed południem.

Na ponad miesiąc wszystko ucichło a z siostrą się nie widziałem. Myślałem, że pojechała na parę dni odwiedzić dzieciaki i wróciła do stolicy. Normą był brak jakiegokolwiek kontaktu z nią przez parę tygodni z rzędu. O w jakim byłem błędzie myśląc, że pojechała odwiedzić dzieci! Dowiedziałem się zupełnie przypadkiem, że z dziećmi się nie widziała.
Celem załatwienia pewnych spraw, czasem bywam w mieście B (tam gdzie jej dzieci z ojcem mieszkają). Tak i do miasta B pojechałem tym razem a że miałem nieco wolnego czasu to postanowiłem odebrać ze szkoły dzieciaki siostry i przy okazji pogadać o dupie maryni, zabrać na jakieś żarcie i sprawić radochę wożąc autem (też dziewczę załapało motoryzacyjnego bakcyla). Podczas rozmowy na temat"co tam słychać?" dowiedziałem się, że z matką się nie widziały już od trzech miesięcy... Witki mi opadły, zadzwoniłem do ojca informując go o tym fakcie.

Nie rozumiem tylko jak można w ten sposób postępować i w ten sposób żyć, nie myśląc nad tym co się robi. A pomyśleć, że to mi się wydaje, że jestem lekkomyślny i nieodpowiedzialny z racji wieku...

Rodzina

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 153 (193)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…