Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#26839

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Było tu już kilka historii o żabie podszywającej się pod księcia. Przyszła pora i na ropucha, który chciał poudawać mojego księcia.

Singielką jestem jakiś czas, nie uwiera mnie to zbytnio, czasem się z kimś na kawę umówię i tyle.
No ale moja dobra koleżanka uznała, że tak dalej być nie może i umówiła mnie na randkę ze swoim kuzynem. Reklamę zrobiła mu całkiem niezłą; trzeba przyznać, że PR mogli mu politycy pozazdrościć.
Ok, niech stracę, kawa to nie ślub.

Umówiliśmy się, przychodzę punktualnie. Nikogo. Po 15 czy 20 minutach przychodzi, cześć, cześć. Decyzja idziemy na kawę, chociaż nie, idziemy to złe określenie, biegniemy na kawę. Dobiegliśmy do jakiejś dizajnerskiej kawiarni. Zamówienie złożone i zapadła cisza. Facet, który rzekomo miał być duszą towarzystwa, milczał, podejrzewam, że złota rybka jest bardziej rozmowna. Dwie banalne uwagi, cisza. Kelner z zamówieniem, dwie banalne uwagi, cisza. Wytrzymałam godzinę.
Proponuję spacer, bo może się na świeżym powietrzu ożywi. Spacer? Nie, on nie lubi zbytnio chodzić, zresztą po co, ciemno się robi. No ok, nie to nie, zmuszać nie będę. Ropuch się podnosi i mówi, że idzie zapłacić za kawę. Ok, to poczekam i ze spokojem się ubiorę. Przychodzi, zapłacił za siebie, teraz ja mam iść za siebie zapłacić.
Hmm, nie żebym była jakąś rozpieszczoną damulką, która wymaga płacenia za nią ale skoro się kogoś zaprasza to się chyba za niego płaci. No ale nic, podreptałam do baru, zapłaciłam i naraziłam się na nerwowe cmokanie, bo strasznie długo mi to szło. Mea culpa, nowa karta długo przez terminal przechodzi.

Wychodzimy. Robi się ciemno, więc proponuję nieśmiało co by mnie odprowadził na dworzec pkp. Gdyby spojrzenie mogło zabijać byłabym martwa; tu jest przystanek jego tramwaju i on jedzie do domu. Nim zdążyłam coś powiedzieć, krzyknął cześć i zniknął w czeluściach tramwaju, a ja zostałam z opadniętą szczęką na chodniku.
Mój osobisty rekord w dojściu na dworzec pkp pobiłam, 15 minut.

Efekt „randki”? Poczucie zmarnowanego czasu i foch koleżanki, bo jej kandydat się nie spodobał - w jego zachowanie uwierzyć nie chciała. Kto wie, może spotkałam pana Hyde′a, a ona zna doktora Jekylla?
Parę minut temu Ropuch przysłał smsa. Miło spędził czas i ma nadzieję, że znów pójdziemy na kawę.
Hmm, oprę się wątpliwej pokusie.

w poszukiwaniu księcia z bajki?

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 744 (862)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…