Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#27032

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tyle już było o szkolnych higienistkach, że i ja postanowiłam dorzucić swoją cegiełkę.

W moim życiu higienistki, obiegowo zwane Pigułą, były dwie.

Pierwsza.

Okres przedlicealny. Mimo tego, że sama Piguła była pulpecikiem ledwo odrośniętym od podłoża, to jej sztandarowym hasłem było ′powinnaś schudnąć′. Akurat w tamtym okresie życia byłam okrąglejsza, więc nawet nie liczę ile razy mi się oberwało za wagę. Przez to ciągłe ′nadal nie schudłaś?′ panicznie bałam się do niej chodzić. Do czasu. Przy jednej z wizyt w jej pokoiku dowiedziałam się, że jeśli nie schudnę, to żaden chłopak, a już na pewno starszy, mnie nie zechce. Pech chciał, że akurat w tamtym okresie żywo interesował się moją osobą syn Piguły, o rok starszy.

Druga.

Moja licealna Piguła wszelkie dolegliwości leczyła Apapem. Względnie jeśli bolączka dotyczyła żołądka, dostawało się Rennie.
Mieliśmy w LO chłopaka z sąsiedniej klasy biol-chem, bardzo dobry uczeń. Często stawiany nam, humanistycznym matołom, za wzór przez naszą chemiczkę.

Pewnego dnia byłam u Piguły z wymiotującą jak kot koleżanką, na co wchodzi nauczyciel w-f z wyżej wymienionym chłopakiem. Chłopakowi kręci się w głowie, potyka się o własne nogi, coś jest generalnie nie tak. W ruch poszedł Apap, będzie żył.

Jeszcze tego samego dnia mieliśmy jedną z najbardziej spektakularnych akcji w dziejach szkoły w postaci lądującego na szkolnym boisku helikoptera w celu zabrania wyżej wymienionego. Chłopak przedawkował narkotyki.

higienistki

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 763 (815)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…