Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#27315

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przedszkole. Historia opowiedziana mi przez moją mamę, ponieważ byłam za mała by pamiętać to dokładnie, natomiast niektóre obrazy mam przed oczami do dziś.

Zmieniałam przedszkole 2 razy. W pierwszym wychowawczynią była moja mama, dopóki nie rzuciła pracy. Drugie było moim koszmarem. Byłam dzieckiem bardzo drobnym, nieśmiałym, małomównym, nie okazywałam zbytnio uczuć. Od urodzenia miałam problemy z trawieniem i przyjmowaniem posiłków. Mama mówiła na mnie ruletka, "o jedną łyżkę mleka za dużo = zwrot na podłogę", dlatego mama uprzedziła wychowawczynie w przedszkolu, żeby nie wmuszały we mnie jedzenia, kiedy mówię, że nie chcę.

Miałam około 3-4 lat. Pierwsze dni w przedszkolu zniosłam dobrze, nie płakałam z tęsknoty, bawiłam się, malowałam, wracałam do domu uśmiechnięta. Niestety po kilku dniach mama zauważyła, że przed zaprowadzeniem do przedszkola miałam łzy w oczach, zapierałam się w drzwiach, ale oczywiście nie powiedziałam co się stało, czego się boję. Po 2 tygodniach mama dowiedziała się od jednej z innych mam, która była świadkiem owej sceny w przedszkolu:

Na obiad był barszcz czerwony, wszystkie dzieci zjadły, poszły się bawić. Ja natomiast zjadłam parę łyżek i nie mogłam więcej. Wychowawczyni podeszła do mnie zaczęła na mnie krzyczeć, "że im opóźniam pracę, jestem nieznośnym, trudnym dzieckiem i nie będą się ze mną cackać jak moja mamusia", po czym na siłę wlała mi łyżkę zupy wprost do gardła. Oczywiście zwymiotowałam na nią, na stolik oraz do talerza. Wychowawczyni zdenerwowała się jeszcze bardziej i powiedziała, że dopóki nie zjem tej wyrzyganej zupy, nie zobaczę mamy...

Zjadłam z płaczem.

Przedszkole Płock

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 891 (937)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…