Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#27824

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po maturze przez rok pracowałem w stoczni jachtowej, miejscu licznych piekielnych historii. Większość z nich jednak nie nadaje się na ten portal ze względu na ich hermetyczny charakter. No może poza historiami związanymi z postacią szefa, zwanego przez załogę Księciuniem ze względu na podobieństwo do księcia Iktorna, i jego latoroślami.

Księciunio uważał się za speca od wszystkiego.
Razu pewnego chciał mnie i memu ojcu pokazać jak montuje się napęd w rowerze wodnym. Złapał w rozedrganą dłoń wiertarkę uzbrojoną w koronkę to wycinania otworów i dawaj wiercić. Po wytężonej pracy zamiast otworów o średnicy 2cm pojawiły się lochy na 20cm, albo i więcej. Jak to zobaczyłem to się tylko uśmiechnąłem i radośnie podsumowałem niezwykły kunszt dzieła szefa. Księciunio sapnął, tupnął, puścił parę uszami i po ciśnięciu mi w ręce wiertarki stwierdził, że mam to poprawić. Na moje pytanie czy powiększyć jeszcze otwory nic nie odpowiedział. Za to ja wraz z ojcem spokojnie zalepiliśmy jakoś te dziury.

Księciunio maił dwóch potomków. Pierwszy, dwunastolatek, był całkiem w porządku jak na rozwydrzonego bachora. Po prostu rzadko pojawiał się w firmie. Natomiast starszy, mój równolatek, nieźle dawał wszystkim w kość. Po za wszystkowiedzą ojca posiadł olbrzymie pokłady bucowstwa. Niestety jako że uczęszczaliśmy do tej samej szkoły średniej. Z każdym razem gdy pojawiał się na terenie zakładu przychodził do mnie chwalić się jak to fajnie jest na studiach i podkreślać, że do niczego nie dojdę. Nie powiem dziką satysfakcję dała mi informacja, że wywalili go po pierwszym roku socjologi za nieobecności.

Największą zaletą w mniemaniu Księciunia była jego oszczędność. Oszczędność w wydatkach na narzędzia i materiały. Miara się przebrała gdy w ciągu tygodnia musiałem zgłosić uszkodzenie trzeciej już szlifierki. Po przerywaniu szefowi kontemplację nowego komórkowca i wyłożeniu swojego problemu usłyszałem, że mam zapłacić za nowy sprzęt. Wściekłem się niemiłosiernie i w krótkim wywodzie wyjaśniłem co myślę o jego oszczędności.

Z oszczędnością Księciunia łączyła się jego niechęć do dokonywania wypłat pracownikom. Gdy po raz kolejny mistrz ociągał się z dokonaniem wypłaty jeden z pracowników, Wytrzeszcz zwany Dżinksem, wziął sprawy w swoje ręce. Dosłownie. Zlokalizował największy nóż i przeorał nim nowiutką formę. Po fakcie podszedł do Księciunia i uśmiechem stwierdził, że od dziś nie ma być żadnych opóźnień w wypłatach.

Stocznia jachtowa u Księciunia.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 78 (144)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…