Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#27853

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na początku należy nadać wszystkiemu rys sytuacyjny:
Moja Luba, która wraz ze mną przez ostatni rok użerała się z niekompetencją kurierów, stwierdziła, że do wykonywania pracy dostawcy paczek wymagana jest tylko jedna komórka, i to bynajmniej nie mózgowa. Niesamowite, ale piekielne sytuacje dotyczą w naszym życiu tylko i wyłącznie kurierów (poczta polska dostarcza nam przesyłki zawsze i na czas, co jest warte odnotowania, bo prawdopodobnie jesteśmy jedynymi takimi osobami w kraju). No, może sporadycznie, raz na tak zwany ruski rok, któremuś sąsiadowi trafi się gorszy dzień. Żadnych innych nerwowych zdarzeń w życiu nie doświadczamy, co najwyżej czytujemy o nich na niniejszym portalu. Stąd też nie wiem, czy to my mamy aż tak wielkiego pecha jeśli chodzi o firmy przewozowe, czy też może na Śląsku pracują najgorsi kurierzy w Rzeczpospolitej, którzy dostają przeludnioną, gęsto zabudowaną aglomerację w ramach kary za niedopełnianie swoich obowiązków i brak jakiejkolwiek etyki pracy, w każdym razie od roku ŻADEN (mówię śmiertelnie poważnie, ŻADEN) kurier nie dostarczył nam paczki tak, jak powinien.

Kilka historii zamieszczam poniżej. Czytelnikom Piekielnych wydadzą się być może zabawne, dla nas niestety, takowymi stały się dopiero z perspektywy czasu. Gdybym opisywał je na gorąco, zapewne bluzgi sypałyby się co drugie słowo. Będzie sporo tekstu, bo i opowieści w ciągu roku zebrało się całkiem dużo.

Kurier nr 1
"Po co komu numer domu, ważne, że ulica się zgadza".

Zamówiliśmy na prezent pakiet DVD z Merlina. Do najtańszych nie należał, a Merlin takich drogich paczek pocztą nie wyśle, zresztą powyżej pewnej kwoty wysyła je kurierem za darmo. Super, do urodzin, które były powodem zamówienia, został tydzień, w razie czego, gdyby coś poszło nie tak, mamy sporo czasu na ewentualne reklamacje czy szukanie prezentu zastępczego.
Zaglądam sobie po dwóch dniach do skrzynki i co widzę? Zawiadomienie od kuriera, że paczka do odbioru u sąsiada naprzeciwko. Zero kontaktu telefonicznego. Cały dzień ktoś był w domu. Dobra, zdarza się, odbieram od sąsiadki, nic się przecież nie stało, prawda?

Kurier nr 2
"Co z tego, że paczka może być sporo warta, przecież on mnie szukać nie będzie".

Postanowiłem wreszcie zadać Lubej to najważniejsze w życiu pytanie. Udałem się więc do Znanego Polskiego Salonu Jubilerskiego, celem wybrania odpowiedniego pierścionka. Rozmiar palca swej Lubej znałem, a tak się nieszczęśliwie złożyło, że w wybranym przeze mnie modelu wymagane będzie przeszukanie salonów firmy w kraju, gdyż u nich takiego rozmiaru nie ma, Luba pewnie ma za drobne palce jak na śląskie, wykarmione roladami i kluskami standardy.
Toteż złożyłem zamówienie na pierścionek, ustawiłem kuriera na chwilę, w której ja będę w domu, a wybranka nie, by zachować pełną konspirację. Czekam, czekam... I się nie doczekałem. Zero odzewu kuriera, choć jubiler poinformował mnie, że paczuszka została wysłana. Telefon milczy, domofon też. W końcu wieczorem zaglądam do skrzynki i oczywiście co widzę? Karteczka od kuriera - paczka u sąsiada dwa domy dalej. Pierścionek nie był kupiony w automacie przy smażalni ryb w Ustce za dwa złote, do jasnej cholery, na paczce wyraźnie napisano, jaka firma ją wysłała, ale kuriera chyba mało to obchodziło. Sąsiad (którego za dobrze nie znam) okazał się dobrym człowiekiem i powiedział, że sam by mi przesyłkę zaniósł, tylko nie wiedział, czy jestem w domu. Na szczęście nic się nie stało, a ja wciąż myślałem, że to tylko zwyczajny pech. Poza tym człowiekiem jestem nad wyraz spokojnym, a Luba powiedziała "Tak!", więc z ogromu radości w sercu zapomniałem o sprawie. Błąd.

Kurier nr 3
"Nieuchwytny cel".

Stara karta dźwiękowa odmówiła współpracy po długoletniej służbie na płycie głównej, więc nie pozostało nic innego, jak zamówić nową z Allegro. Zbiegło się to w czasie ze zmianą numeru telefonu, mój stary odziedziczyła babcia. Oczywiście zapomniałem odnotować zmianę na Allegro, zatem kurier postanowił bombardować telefonami szacowną nestorkę rodu. Moja droga babcia, jak to człowiek starszy, na pytanie kuriera o adres, oczywiście podała swój. W Warszawie. Mimo, że na paczce, wielkimi wołami wypisany był adres na Śląsku. Babuleńka była na tyle przezorna, że zadzwoniła do mnie, iż jakiś facet coś chce mi przywieźć. Wtedy pojąłem o co chodzi i od razu znalazłem numer do firmy kurierskiej, by skorygować dane. No i się zaczęło...
Pani z centrali katowickiej twierdzi, że adres z paczki podlega pod Bielsko-Białą. Dzwonię do Bielska, tam kobieta o bardzo podobnym głosie (mam czasem wrażenie, że wszystkie babki, we wszystkich centralach to jedna i ta sama osoba) upiera się, że jednak według bazy danych moją paczkę przepuszczają przez Katowice. Ot, klasyczna spychologia.

Udało mi się jednak wytargować numer do kuriera, który miał przywieźć mi przesyłkę i bezowocnie szukał adresu, więc dzwonię. Nawet mnie nie zdziwiło, że to nie ten - okazało się, że zamienił sobie telefon z kumplem i on mojej paczki nie ma. Kolejny telefon do centrali, pani podaje mi numer do niejakiego pana Rysia, który podobno ogarnia ten cały burdel w firmie i na pewno wie, do kogo mam dzwonić.
Cóż poradzić, dzwonię do pana Rysia. Ten odbiera za drugim podejściem i głosem człowieka, który pali sześć paczek fajek dziennie, uprzejmie dyktuje mi numer do gościa, który prawdopodobnie krąży po całej okolicy i dalej szuka warszawskiego adresu, zamiast po prostu spojrzeć na adres z paczki.

Jak to się skończyło? Namierzyłem kuriera. Odebrał telefon, gdy stał pod moją furtką. W końcu raczył spojrzeć na przesyłkę. Ale i tak się naszukał, bo nie był stąd, tylko akurat trafił mu się przypadkiem ten rewir. Mapy oczywiście nie miał.

Kurier nr 4 i 5
"Zostawmy ciężką paczkę emerytce, niech nosi".

Jako (wieczny) student, większość tygodnia spędzam w wynajętym mieszkaniu w centrum Katowic, w osławionej Superjednostce. Dla tych, którzy nie wiedzą cóż to za konstrukcja - moloch w którym zmieściłyby się dwie mniejsze miejscowości i można uprawiać jogging na korytarzu, bo ciągnie się przez ćwierć kilometra. Numerację mieszkań ogarniają jedynie dostawcy pizzy i listonosz, z którym praktycznie jestem na ty (stąd też zapewne wspomniane zerowe problemy z Pocztą Polską). Kurierzy zaś, niczym dzieci we mgle. Ale telefon przecież mają, zadzwonić mogą, zjadę na portiernię, jeśli nie chcą błądzić trzy dni.
Ale cóż z tego że mają, jak nie korzystają? Dwukrotnie zostawili 10kg karmy dla psa sąsiadce, biednej starowince. No bo przecież po co dzwonić do odbiorcy? Jeden wykazał się wyjątkową inteligencją, bo informację o tym, że ma dla mnie paczkę, wraz ze swoim numerem zostawił... przyklejoną na drzwiach na klatce. A jako, że ani razu żaden z tych geniuszy nie sprawdzał moich danych (bo im się nie chce, bo sami sobie wpiszą, jak mnie nie zastaną, bo sąsiad podpisze, itp.), to mógłby sobie do takiego kuriera-bystrzaka zadzwonić każdy i pewnie dostałby paczkę. Jasne, gdyby dowiedział się, że to wór karmy dla psa, zrezygnowałby, ale co by było, gdyby zamiast tej karmy znalazłby się w owej paczuszce pierścionek z poprzedniej historii?
Dobrze, że sąsiadka, z którą mamy dobre układy, zobaczyła informację przed jakimś mniej życzliwym mieszkańcem i odebrała ją sama. Kurier oczywiście nawet nie spytał jej o żaden dowód tożsamości i rzecz jasna nie zostałem poinformowany przez niego o dostarczeniu paczki. Drugi zaś (a nuż ten sam) nie zastawszy mnie w mieszkaniu, od razu postawił kolejną wielką torbę karmy pod jej drzwiami.
A co z reklamacją jego "usług"? Oczywiście, złożyć można, Wybranka tak uczyniła. Ale jak to się skończyło? Nie wiemy, ale nie sądzę, by facet miał nieprzyjemności.

Kurier nr 6
"Paczka dostarczona, chociaż nikt nie wie jak i gdzie".

Sytuacja dosłownie sprzed chwili. Zamówiliśmy prezent, zależało nam na czasie, więc poprosiliśmy firmę z Allegro o szybką wysyłkę. Wszystko super, paczka poszła, dostaliśmy numer listu przewozowego i śledzimy przesyłkę na stronie firmy kurierskiej. I co? Oczywiście paczka dostarczona. Ale tylko w systemie, bo my jej nie widzieliśmy na oczy. Dzwonimy do centrali - pani nie wie, o co chodzi, przy czym zaznaczyła, że powinniśmy złożyć skargę... na sprzedawcę z Allegro, mimo, że on się z umowy wywiązał i paczkę wysłał w ustalonym terminie. Podała za to numer do kuriera, ale ten akurat nie odbierał. Dzwonimy drugi raz do centrali - inna pani podała nam nowy numer, tym razem dobry. A kurier, który odebrał, był wielce zdziwiony, że nie odebraliśmy paczki... z portierni Superjednostki. No bo jakże to, portier nam nie powiedział, że ma dla nas paczkę? Wiadomo, staruszek dorabiający do emerytury albo niedowidzący rencista zna wszystkich lokatorów w gigantycznym bloku, przecież to jasne. Może gdyby kurier raczył nas chociaż powiadomić, że przesyłkę zostawił... ale nie, my się mamy pewnie domyślić, a portier nas pamiętać.

Paczkę odebraliśmy. Reklamację napiszemy, bo czara goryczy została przelana. Kurierzy wyczerpali naszą dobroć i zapas empatii.

Śląsk kurierzy

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 415 (519)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…