#28623

Długo czytając piekielnych postanowiłem że ja też dodam parę piekielnych historii, które przydarzyły mi się na studiach. Jak się spodobają dodam więcej bo było ich całkiem sporo zwłaszcza z
„ dziekanatu „
historia zdarzyła się jak jeszcze studiowałem na pewnej Politechnice. Już nie studiuję bo zrezygnowałem ( bardzo chamskie traktowanie itp. )

Ci co studiują lub studiowali wiedzą że dziekanat to takie miejsce gdzie studenta maja w…. gdzieś …
U nas była taka zasada że dziekanat otwarty był od 8 rano do 14
Z tym że dla studentów był otwarty od 10-13
No wiec na wstępie powiem że mieliśmy na studiach chłopaka nazwijmy go [ T ] Tomek. Chłopak na uczelnie dojeżdżał autobusem z miejscowości oddalonej ok. 20 km. Zawsze zjawiał się o 7:50 na uczelni . Jak przyjechał dowiedział się że wykłady odwołane, wiec postanowił że jak nie ma wykładów to sobie pozałatwia sprawy związane ze stypendium itp. Poszedłem z nim do dziekanatu. Było coś koło godziny 8 rano w chodzimy do dziekanatu a tam [PD] pani z dziekanatu mówi do nas:

[PD] – Proszę wyjść !!!! dziekanat dla studentów jest od godziny 10 !!!!
[ T ] – Tak wiemy ale nie mamy wykładów, jestem osobą która dojeżdża wiec chciałem teraz załatwić parę spraw żeby wrócić do domu autobusem o godz. 9:45
( następny autobus ma koło 15:45 wiec bardzo długo musiał by czekać )
[PD]- A co mnie to obchodzi, myślicie że ja nie chciała bym wcześniej wyjść !!! poza tym nie mam czasu teraz się wami zajmować proszę wyjść !!!
No wiec stwierdziliśmy że nie ma co się kłócić tylko trzeba poczekać. W między czasie poszliśmy na kawę do małej kawiarenki obok. Przeczekaliśmy do godziny 10. Patrzymy a tam drzwi od dziekanatu zamknięte, dziekanat nieczynny [PD] sobie wyszła do domu
Czekaliśmy 2 godziny na darmo, kolega [T] musiał czekać do godziny 15:45 na kolejny autobus .
a pytając woźnego czy nie widział pani z dziekanatu odpowiedział że z 10 min temu wyszła z uczelni

dziekanat