Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#28748

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Robię biżuterię.

Bezczelność ludzka nie zna granic. Napisała do mnie klientka maila w tonie przepełnionym prośbą i błagalną nadzieją na to, że okażę się wrażliwa na cudze nieszczęście i chętna do pomocy. Pani wczoraj [w środę, 4go, znaczy się] obudziła się, że nie ma prezentu dla swej siostry, która marzy o pewnym naszyjniku mojego autorstwa. Olaboga, czy może mi go pani przywieźć. Teraz. Dzisiaj. Już. W podskokach. W końcu płacę.

W środę na Pomorzu padał śnieg. We wtorek przyjechałam co prawda do rodziców, ale pudełko z biżu mam ze sobą, więc ok. Pani z wioski sąsiadującej z moim miastem. Niechże więc będzie, że chętnie przywitam przypływ gotówki przed świętami [dość znaczny, bo naszyjnik wypasiony i drogi], wsiadam na koń i lecę. Ustaliłam wszystko - cenę, dla pewności, potwierdziłam trzy razy, spakowałam ozdobnie, wybyłam w śnieg i mróz.

Dojeżdżam na umówione miejsce. Nikogo. Sprawdzam adres na kartce, zgadza się. Sprawdzam w nawigacji. Zgadza się. Czekam kwadrans. Nadal nikogo. Dzwonię. Odrzucone połączenie. Czekam kolejny kwadrans. Telefon wreszcie odpowiada: "będę za chwilę, no co się pani tak niecierpliwi?!". Coś mnie tknęło, że będzie syf. Był, oczywiście.

Zjawia się pani. Poznałam ją od razu, że to ta. Ale w myśl zasady, że nasz klient... zachowuję spokój okraszony przyklejonym do mordki uśmiechem. Wyjmuję pudełko, pani rzuca mi długie spojrzenie, przeżuwa gumę ruchem szczęki posuwisto-zwrotnym na zblazowaną lamę i trwa w ciszy. Mówię więc, bo zimno i śnieg do ucha mi się sypie, więc chcę załatwić sprawę czym prędzej:
- Skoro na prezent, to ozdobnie zapakowałam, mam nadzieję, że się siostrze spodoba. To będzie, tak jak ustalałyśmy, tyle i tyle.
Lama nadal w skupieniu żuje gumę i po chwili milczenia odpala:
- A za dwie dychy nie da rady??
Troszku mnie zmroziło, a bestia moje wewnętrzną burknęła "a nie mówiłam?" tonem wysoce karcącym.
- No nie, nie da. To mniej, niż 10% sumy, na jaką się umówiłyśmy. Dwie dychy to chyba za samo przyjechanie tutaj specjalnie dla pani w roli kuriera.
- A to wal się, jeb*na suko! Liczy się, pieprzona zdzira, jak luksusowa kur*a!

Obróciła się na obcasiku białego kozaczka ze szpicem i oddaliła, nadal przeżuwając z rozmachem.

własny biz

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1133 (1181)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…