Zapewne większość z Was, którzy chodzą (lub kiedyś chodzili) do kościoła kojarzą takie drewniane "belki" w ławkach, na których można klęknąć. Mniejsze dzieci często na nich stają, żeby być wyższe i więcej widzieć.
Dzisiaj siedziałam za młodym małżeństwem (chyba) z dzieckiem ok 4-letnim. Ot, mały chłopczyk, pełen energii, przez 5 minut siedzący na kolanach rodziców, potem obok, potem znowu stojący - żywy wulkan energii, ale grzeczny, popatrzeć miło. Obok nich siedziała kobieta - członkini kółka różańcowego, o której można by pół poczekalni zapełnić.
W pewnym momencie chłopiec stanął sobie na tej właśnie belce - cały kościół stoi, chrzest udzielają, to chce mały widzieć. Kobieta popatrzyła na niego i warczy przez zęby:
K - Stój normalnie gówniarzu, na tym się nie stoi.
Dzieciak przestraszony, tata bierze go na ręce, jest spokój. Ale dziecko, jak to dziecko. Szybko nieprzyjemne zapomina, a energii dużo. Tak więc po pewnym czasie znowu stanął na podwyższeniu i uśmiecha się do wszystkich. Dla NIEJ to było za wiele. Zrobiła się czerwona, zaczęła przeklinać na niewychowane bachory, co to Kościół okradają (?) po czym... walnęła chłopca w ramię. Ręką na szczęście, ale szok, spadł, tyłkiem wylądował na brzegu siedzenia i zaczął płakać.
Zrobiło się zamieszanie, ojciec dziecka za płaszcz wyciągnął ją na środek kościoła i ochrzanił z góry na dół.
A mnie zastanawia jedno - co ta kobieta ma w głowie???
Dzisiaj siedziałam za młodym małżeństwem (chyba) z dzieckiem ok 4-letnim. Ot, mały chłopczyk, pełen energii, przez 5 minut siedzący na kolanach rodziców, potem obok, potem znowu stojący - żywy wulkan energii, ale grzeczny, popatrzeć miło. Obok nich siedziała kobieta - członkini kółka różańcowego, o której można by pół poczekalni zapełnić.
W pewnym momencie chłopiec stanął sobie na tej właśnie belce - cały kościół stoi, chrzest udzielają, to chce mały widzieć. Kobieta popatrzyła na niego i warczy przez zęby:
K - Stój normalnie gówniarzu, na tym się nie stoi.
Dzieciak przestraszony, tata bierze go na ręce, jest spokój. Ale dziecko, jak to dziecko. Szybko nieprzyjemne zapomina, a energii dużo. Tak więc po pewnym czasie znowu stanął na podwyższeniu i uśmiecha się do wszystkich. Dla NIEJ to było za wiele. Zrobiła się czerwona, zaczęła przeklinać na niewychowane bachory, co to Kościół okradają (?) po czym... walnęła chłopca w ramię. Ręką na szczęście, ale szok, spadł, tyłkiem wylądował na brzegu siedzenia i zaczął płakać.
Zrobiło się zamieszanie, ojciec dziecka za płaszcz wyciągnął ją na środek kościoła i ochrzanił z góry na dół.
A mnie zastanawia jedno - co ta kobieta ma w głowie???
kościół
Ocena:
720
(796)
Komentarze