Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#29178

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia zasłyszana na wykładzie z toksykologii, opowiadana przez panią [P], która pracuje w sanepidzie.
Rzecz działa się pierwszego dnia roboczego po świętach (podczas świąt nie pracują), w zeszłym roku. Do sanepidu dzwoni kobieta [K], a dialog wyglądał mniej więcej tak:

[K] – Dzień dobry, ja mam takie pytanie. Bo ugotowałam na święta bigos, a moje dziecko dla zabawy wlało tam płyn do naczyń. Mnie to tam nie zaszkodzi, ale czy mogę dziecku dać do zjedzenia? Bo nie chcę żeby się zmarnowało...
[P] – No raczej nic wielkiego się stać nie powinno, ale ja nie mogę tego na 100% zagwarantować. Jak rozumiem od razu zebrała pani z wierzchu ten płyn?
[K] – Nie... Wymieszałam, żeby się rozeszło. W sumie nie czuć za bardzo.
[P] (WTF i lekka konsternacja) – A jak dawno to było?
[K] – Przed samymi świętami, jakieś 3 dni temu.
[P] – I cały czas ten bigos tak stoi?
[K] – Nie no, my to jemy, ale chciałam też dziecku dać. Ale jak się nic nie stanie to dam, żeby się nie zmarnowało.
I się rozłączyła.

Dziecku pozostaje jedynie życzyć smacznego i braku problemów żołądkowych.

sanepid

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 771 (795)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…