Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#29336

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Już w wieku zerówkowym zdiagnozowano u mnie astmę na tle nerwowym. W stresowych sytuacjach po prostu nie mogłam złapać powietrza, siniałam i dopiero porządna dawka mojego leku mogła przywrócić mnie do stanu względnie normalnego, bo chociaż ustępowały duszności, wciąż się trzęsłam i słaniałam na nogach.

W pierwszych trzech latach podstawówki trafiłam na pewną kobietę, która mieniła się moją wychowawczynią, chociaż nie zasługiwała na ten tytuł ani trochę. Oto jedna z sytuacji, które miały miejsce na jej lekcjach. Zapamiętałam ją najlepiej ze wszystkich.

Mieliśmy wtedy zajęcia z rysunku. Całe zadanie, które nam przydzielono, polegało na wyjęciu z segregatora odpowiedniej kartki. Łatwe, prawda? Otóż okazuje się, że nie do końca.
Pani poprosiła o wyjęcie białej kartki z bloku rysunkowego. Potem zmieniła zdanie. Kartkę z bloku technicznego. Potem znów jej się odwidziało. Kartkę kolorową. Potem znów białą z technicznego. Z nadmiaru sprzecznych informacji dostałam niemal oczopląsu, ale wykonałam zadanie, wyciągnęłam kartkę, o którą poprosiła na końcu. Źle zrobiłam.

Pani [P] nachyliła się nad moją ławką.
[P] Ty głupia dziewucho! Nie o to mi chodziło! Miałaś wyciągnąć białą kartkę z bloku rysunkowego, nie technicznego! Jesteś tak tępa, że nawet tego nie rozumiesz! - wykrzyczała mi w twarz. Popełniła błąd. Duży.

Już po chwili zaczęłam się dusić. Ledwo łapałam powietrze. Wyciągnęłam inhalator i wydusiłam pytanie, czy mogę go użyć (musiałam zapytać o zgodę, taki miałam odgórny przykaz). Pani po raz kolejny podniosła głos, wrzeszcząc, że mam przestać histeryzować i nie wolno mi wziąć leku. Koniec. Ona nie pozwala, mam siedzieć i się nie ruszać. Do końca tej lekcji było może piętnaście minut, podczas których siedziałam i łykałam powietrze jak ryba. Po lekcji wyszłam słaniając się i nadal mając problemy z oddychaniem, chciałam pójść na kolejną lekcję. Zauważył mnie dozorca. Nie chcę wiedzieć, jak musiałam wyglądać, ale on wyglądał, jakby zobaczył trupa. Wziął mnie za rękę i zaprowadził do sekretariatu, skąd sekretarka zadzwoniła po moją mamę. Mama kazała wziąć lek i czekać na siebie. Wzięłam. Dopóki poczułam się lepiej, mama już przyjechała. Zobaczyła mnie i wpadła w szał. Zabrała mnie do domu, a następnego dnia urządziła awanturę mojej wychowawczyni. Zamiast słowa "przepraszam" usłyszała tylko "no bo ja myślałam, że ona tak udaje".

Oczywiście, że można udawać zsinienie i niemoc złapania oddechu. Żaden siedmiolatek o niczym innym nie marzy. Głupota tej pani mogła kosztować mnie życie, jak się później okazało. Gdyby nie mądry pan dozorca, nikt nie zwróciłby uwagi na dziecko, które potrzebuje natychmiastowej pomocy, więc po dziś dzień serdecznie mu dziękuję. Pani natomiast nie poniosła żadnych konsekwencji.

szkoła

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 604 (718)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…