Ludzka znieczulica mnie przerosła.
Jestem honorowym dawcą krwi. Wpisów w książeczce mam już sporo ale od tamtej akcji nigdy już nie pojechałam oddać krwi sama.
Sytuacja miała miejsce niecały rok temu w pewnym mieście wojewódzkim. Wracałam MPKiem z RCKiK.
Był ciepły, kwietniowy czy majowy dzień. Oddałam pół litra "Leku którego nie da się wyprodukować". Dostałam czekolady w pięknej reklamóweczce - co ważne - z wielkim logo RCKiK, upewniłam się, że czuję się dobrze i ruszyłam do wyjścia.
Niedaleko znajdował się przystanek autobusowy. Byłam od niego ok 100m kiedy podjechał autobus. Stwierdziłam, że bieganie raczej nie jest wskazane i postanowiłam poczekać na następny. Ale autobus stał i stał... Postanowiłam podbiec, miałam przecież do przebycia już tylko jakieś 50m. I to był mój błąd.
Podchodząc do kasownika, miałam już mroczki w oczach. Kątem oka zobaczyłam, że choć ludzi było sporo, było kilka wolnych miejsc w autobusie. Chciałam podejść do jednego z nich ale... no właśnie, tu mi się film urywa. Zemdlałam.
Ocknęłam się 2 przystanki dalej. Osunęłam się pod kasownikiem na podłogę i tak leżałam. W międzyczasie ludzie wchodzili, wychodzili, kasowali bilety... Ale po co pomagać osobie, która leży? Może akurat zasnęła i jej wygodnie. ;]
Pół metra dalej leżała moja reklamówka z czekoladami. Z dużym, czerwonym napisem "Dziękujemy za dar krwi" czy coś w tym stylu. Lekko przydepnięta.
Kiedy zaczęłam się zbierać, widziałam tylko jak ludzie odwracają głowy.
I ratuj tu, człowieku, życie obcym ludziom, kiedy chwilę później możesz umrzeć na ich oczach.
Jestem honorowym dawcą krwi. Wpisów w książeczce mam już sporo ale od tamtej akcji nigdy już nie pojechałam oddać krwi sama.
Sytuacja miała miejsce niecały rok temu w pewnym mieście wojewódzkim. Wracałam MPKiem z RCKiK.
Był ciepły, kwietniowy czy majowy dzień. Oddałam pół litra "Leku którego nie da się wyprodukować". Dostałam czekolady w pięknej reklamóweczce - co ważne - z wielkim logo RCKiK, upewniłam się, że czuję się dobrze i ruszyłam do wyjścia.
Niedaleko znajdował się przystanek autobusowy. Byłam od niego ok 100m kiedy podjechał autobus. Stwierdziłam, że bieganie raczej nie jest wskazane i postanowiłam poczekać na następny. Ale autobus stał i stał... Postanowiłam podbiec, miałam przecież do przebycia już tylko jakieś 50m. I to był mój błąd.
Podchodząc do kasownika, miałam już mroczki w oczach. Kątem oka zobaczyłam, że choć ludzi było sporo, było kilka wolnych miejsc w autobusie. Chciałam podejść do jednego z nich ale... no właśnie, tu mi się film urywa. Zemdlałam.
Ocknęłam się 2 przystanki dalej. Osunęłam się pod kasownikiem na podłogę i tak leżałam. W międzyczasie ludzie wchodzili, wychodzili, kasowali bilety... Ale po co pomagać osobie, która leży? Może akurat zasnęła i jej wygodnie. ;]
Pół metra dalej leżała moja reklamówka z czekoladami. Z dużym, czerwonym napisem "Dziękujemy za dar krwi" czy coś w tym stylu. Lekko przydepnięta.
Kiedy zaczęłam się zbierać, widziałam tylko jak ludzie odwracają głowy.
I ratuj tu, człowieku, życie obcym ludziom, kiedy chwilę później możesz umrzeć na ich oczach.
komunikacja_miejska
Ocena:
1474
(1530)
Komentarze