Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#29643

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiadomo, jak ciężko w Warszawie znaleźć dobre i, co ważniejsze, tanie lokum, szczególnie jeśli jest się studentką rozpoczynającą naukę i nie zarabiającą jakoś szczególnie dużo.

Na czas poszukiwań wprowadziłam się do przyjaciółki, która zajmowała kawalerkę w Wawrze. Kawalerka mała, więc nie chciałam dziewczynie długo siedzieć na głowie, dlatego też od razu po pracy biegałam oglądać mieszkania do wynajęcia. W związku z tym wychodziłam z domu rano, wracałam późnym wieczorem. Jadłam na mieście, więc myślę, że nie byłam jakąś szczególnie uciążliwą lokatorką. W domu jedynie kąpałam się i jeśli wieczorem nie wróciłam zbyt późno, robiłam sobie pranie. Ubrania wywieszałam na noc na mały balkon, aby sobie spokojnie schły, suche zdejmowała albo koleżanka, albo ja.

Pewnego dnia zaspałam rano, więc ubierałam się w pośpiechu. Niestety, jak na złość, nie mogłam znaleźć drugiej skarpetki. Byłam pewna, że gdy wcześniej robiłam pranie, wrzuciłam do pralki obie. Wiadomo jednak, jakie złośliwe potrafią być rzeczy kiedy się śpieszymy, wybrałam więc coś innego i w biegu wybiegłam z domu.

Ku mojemu zdziwieniu, sytuacje takie zaczęły się coraz częściej powtarzać. Zginęło mi parę pojedynczych skarpetek, dwie sztuki bielizny, a nawet jeden T-shirt. Pytałam przyjaciółki, czy nie schowała gdzieś przypadkiem, stwierdziła że nie, a wręcz powiedziała, że jej też zginęło parę skarpetek i jedna para rajstop.

Przez ostatnich parę dni wiał dość silny wiatr, więc zgodnie stwierdziłyśmy, że mogło nam po prostu zwiać rzeczy z balkonu. Ustaliłyśmy, że kupię parę spinaczy jak będę wracać z pracy i będzie po problemie.

Tamtej nocy siedziałam do późna, pisząc jakąś pracę na zaliczenie. Koleżanka spała, więc usiadłam w kącie przy oknie z laptopem na kolanach i starałam się zachowywać cicho. Zbliżała się północ, dookoła cisza i spokój, wdycham świeże powietrze wpadające przez uchylone okno, gdy nagle... słyszę jakieś dziwne szuranie. Przesądna nie jestem i w duchy nie bardzo wierzę, ale jednak zrobiło mi się trochę nieswojo. Jeszcze bardziej się wystraszyłam, gdy usłyszałam jakieś stękanie, które wyraźnie dochodziło z zewnątrz. Położyłam laptopa na podłodze, wstałam chcąc zamknąć okno gdy nagle... moje figi, świeżutko po praniu, unoszą się w powietrzu! Dodam jeszcze, że jest na nich rysunek wysuniętego języka.

To wszystko tak mnie zaskoczyło, że krzyknęłam, przyjaciółka się przebudziła, ja wyskoczyłam na balkon ale nie zdążyłam. Figi tajemniczym sposobem poszybowały w górę i zniknęły.

Okazało się, że nad nami mieszka pewna pani, która za pomocą sprytnie skonstruowanej pułapki (którą okazał się kawałek kija z uczepionym na końcu haczykiem), podbierała nam rzeczy.

Do dziś nie wiem, do czego jej były potrzebne pojedyncze skarpetki.

złodziejka ubrań ;)

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1119 (1155)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…