Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#29696

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia miała miejsce dokładnie 2 lata temu podczas wielkiej powodzi.

Było już naprawdę gorąco na naszym terenie, ale dzięki Bogu do tragedii nie doszło. Woda zeszła - wszystko powoli wracało do normalności. Jednak prawdziwa robota dla strażaków dopiero się zaczynała. Jako członek OSP oczywiście zgłosiłem chęć usuwania skutków wielkiej wody.
Nie było łatwo od 7-16 w pracy a od 18-24 przy pompowaniu (nasza jednostka jak wszystkie inne osp w naszej gminie zrzekły się ekwiwalentu na rzecz sprzętu).

Tak więc pracowaliśmy, za darmo żeby nie było.
Pierwsze dni to działanie na swoim terenie. Urobić się człowiek nie urobił, no ale pomp pilnować trzeba. Wspominam ten czas miło. Gdzie nie pompowaliśmy ludzie zawsze przychylnie się odnosili. To przynosili kawę, to jakieś ciasto, to kanapki. Inni starali się umilić czas, laptopa z filmem dali czy zaprosili na partyjkę w karty (pompowaliśmy głównie na prywatnych posesjach - piwnice czy inne rozlewiska).

Po 3 dniach komendant PSP kazał nam przenieść się do innej miejscowości, w której nie było straży. Była to wieś ale raczej mocno rozbudowana przez nowobogackich. Jak każą to każą - jeździliśmy. Jak okazało się, te dni były prawdziwą katorgą. Kilka kwiatków:

- Pompując piwnice zostaliśmy wyproszeni z posesji, gdyż gospodarze chcieli puścić psa... którego nie mają...

- Raz nas zagadali, a w tym czasie jeden gostek chciał ukraść ropę. Tłumaczył się że chciał nam pomóc i dolać do pompy.

- Straszenie policją, że nie stosujemy się do ciszy nocnej... Pompa chodzi co najwyżej jak mała kosiarka.

- Krzyczenie i rozkazywanie. Teksty typu: ′za co wam płacą′ czy ′bo istniejecie dzięki moim podatkom′, itp.

Ostatnią sytuację opisze dokładniej.

Koledzy z pierwszej zmiany pompowali u starszego małżeństwa. Kawki i ciasta nie brakowało. Po skończonej robocie babcia pyta się "ile za pracę się należy" - oczywiście tłumaczenie, że nie weźmiemy, itp. Na to dziadek powiedział, że on tak nie odpuści. I poleciał i przyniósł 0,5 czerwonego trunku. Chłopaki odmówili ale dziadziuś nalegał, polał po kieliszku wiśniówki swojskiej jak się okazało. Potem jeszcze na drugą nogę...
Trzeciego już nie było, bo służba wzywa. Nadchodziła 18 więc zmieniliśmy ich z kolegą.

Nie minęło 30 minut gdy nadjchał radiowóz. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, ani nawet to, że koledzy wypili po dwa.
Dialog wyglądał mniej więcej tak:

Ja (J)
Policjant (P)

J - Czyżby pomoc przyjechała? A może ropy będziecie pilnować? (taki mały żarcik)
P - Ja bym się na twoim miejscu tak nie śmiał głąbie..
J - Nie pomyliło ci się coś kolego?
(PS Tak uważam, że policjantem nie można zostać. Policjant to cecha charakteru).
J - Nie koleguj mi tu, tylko dmuchaj.

Włosy mi stanęły dęba (mimo iż jestem łysy). Oczywiście dmuchnąłem - 0,00, kolega też.
J - Jak to? Nic nie piliście? To po co ta jeb... k.... dzwoniła?

Po wszystkim telefon do naczelnika i decyzja była tylko jedna. Zwijamy sprzęt i wracamy do remizy. Zgłosiliśmy awarię motopompy.
Niestety trzeba się pilnować, teraz nawet piwka odmawiamy przy każdej okazji, mimo iż czasami po robocie po prostu się chce...

PS. Kolega który był ze mną, dostał mandat za zaśmiecanie (wyrzucił papierosa) na terenie prywatnym...
Była interwencja w KPP. Mandat anulowano. Jednak policjanta nic nie spotkało. Oby tylko nie potrzebował naszej pomocy...

osp

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 598 (630)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…