Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#29851

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracuję na ochronie.
Nie raz i nie dwa stałem na różnej maści sklepach odzieżowych. Uważam je za piekło w ziemskim wydaniu, stworzone by pognębić plemię ochroniarzy, taka nasza własna wersja pierwszej części „Boskiej Komedii”. Kiedyś jednak trafiłem do, mierząc na oko, szesnastego kręgu tego całego bajzlu.

Przyczyną mojego nieszczęścia była kierowniczka sklepu, nazywana pieszczotliwie Faszystką. Zresztą, to była najmilsze określenie jakie umiałem i umiem znaleźć, gdy o niej myślę. Czemu?

Zacznijmy od tego, że Faszystka traktowała ochronę jak roboty. Informacja, że muszę czasem oddać mocz wywołała w niej szok nie mniejszy niż ten, który spowodowałem informacją o konieczności jedzenia. Przecież powszechnie wiadomo, że „ochrona” to z greki „ten który posiada wakuole i prowadzi fotosyntezę”. Niestety, byłem i jestem w tym względzie wadliwym egzemplarzem, za co szczerze przeprosiłem, pokazując kły jadowe w szerokim uśmiechu.
Druga sprawa, Faszystka wyznaczyła mi teren do pilnowania, choć nie był to cały sklep. Pominę fakt, że w czasie wyznaczania komentowała i zachwalała każdą szmatę której miałem pilnować, zupełnie jakbym miał to wszystko kupić i nosić. Ot, chciała bym chronił najcenniejsze rzeczy, to stała praktyka. Niestałym elementem jest za to jej pretensja do mnie w dniu, gdy znalazł dwa klipsy zabezpieczające w kabinie przebieralni, która mi już nie podlegała. Swoje oburzenie uzasadniła słowy „Co z tego, że stoi pan tu?! Pilnować trzeba całego sklepu!”.
Trzeci grzech tej pani to jej chore oczekiwania. Uważała, ze ochroniarz ma nie opierać się, nie stawać, przez bite dwanaście godzin ma być non-stop w ruchu. Gdy wiązałem buta, stała nade mną krzycząc, ze na pewno udaje, by sobie przykucnąć.
Pół doby chodzenia bez celu z punktu A do punktu B sprawiało, ze nogi zmieniały się w mokra glinę, a kręgosłup w proszek. Pewnego dnia obwieściła mi, że skraca obie moje przerwy z trzydziestu minut do kwadransa. Na tę okoliczność wywiązał się między nami dialog.

- Pani żartuje? – zagaiłem spokojnie, gdy mi to obwieściła.
- Nie, dlaczego? Uznałam, że w taki sposób lepiej wykorzystamy pana pracę.
- Przepraszam, ale tak to się nie da pracować. Moja efektywność jest żadna pod koniec pracy. Jeśli skróci mi pani jeszcze przerwy, to w zasadzie nie ma co marzyć, że będę użyteczny.
- Proszę nie przesadzać panie Michale! Ja jakoś umiem chodzić i nie stękam!
- Bo pani, jako jedyna, ma krzesło za ladą i pracuje na sklepie nie dwanaście godzin, a sześć.
- Pan jest bezczelny! Zadzwonię w tej sprawie do pana kierownika!
Ooo, nawet nie chcecie wiedzieć co sobie wtedy pomyślałem. Gdyby nakręcić z tego film, miałby ograniczenia wiekowe „od +35 lat”. Pohamowałem się jednak.
- Proszę dzwonić. – wskazałem telefon – Teraz, przy mnie.
- Proszę iść na sklep, natychmiast. – tylko to powiedziała, odwracając się do mnie plecami.

Następnego dnia, po moim telefonie do kierownika i wyprostowaniu bzdur jakich o mnie nagadała Faszystka, wróciły normalne przerwy.
W czwartym, ostatnim, punkcie chciałbym wam powiedzieć, że przeróżnych dziwactw w jej wykonaniu było wiele. Zakazywała ochronie używania czajnika znajdującego się w pokoju socjalnym, chciała robić „naloty” na szafkę ochrony, upierała się, by zaglądać do słoika w którym przyniosłem sobie obiad, by sprawdzić czy nie schowałem tam kradzionego towaru...

W zasadzie cały ten cyrk można podsumować kawałkiem z naszej pierwszej rozmowy, gdy moja firma wchodziła na ten obiekt.
- Czy pracował dla pani kiedyś jakiś ochroniarz? – zapytałem wtedy.
- Nie, ale mam jasno określone wymagania co do pana. – odparła wtedy.

Ochrona

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 691 (807)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…