Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#30081

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielność tutaj będzie ogólna. Trochę długo, ale robi się ta sytuacja przerażająca...

Kilka przykładów wezwania pogotowia:
- amuputacja ręki piłą -> w rzeczywistości przytrzaśnięty paznokieć drzwiami;

- nagłe silne bóle w klatce piersiowej -> panu się nie chciało czekać w przychodni w kolejce, a że od 5 lat nikt mu nie robił EKG to oczekiwał, że my po przyjeździe mu zrobimy. Żadnych bóli nie było, a jedynie chęć badania serca profilaktycznie;

- nagły paraliżujący ból brzucha -> pana pobolewa od pół roku, miał stos badań, jest pod kontrolą lekarską, obecnie w trakcie trwania diagnostyki. Na pytanie co się zmieniło? Nic, ale ciągle mnie pobolewa;

- duszność -> panu zmarła żona miesiąc temu i nie wiedział jak sobie obiad ugotować;

- inne (nasze ulubione wezwania) -> starszy pan wszedł do wanny i nie miała siły go żona wyjąć;

- ból nogi (też jeden z naszych ulubionych) -> pana noga boli od dawna, ma skierowania, ale karetką to tak szybciej i do tego panowie zniosą. Co z tego, że przez kilka tygodni chodzi do toalety, chodzi do sklepu, etc, etc;

- drgawki, padaczka, umiera -> na miejscu zbiega dwóch chłopaczków i mówią, że muszą znaleźć mamę (pacjentkę) bo gdzieś poszła, żeby samemu do szpitala pojechać. Jak się szybko okazało była właśnie w monopolowym po lekarstwa ;)

- ospa wietrzna (tak tak, to taka choroba, którą wszyscy przechodzimy) -> pani nie ukrywa tego, że żąda przewozu do przychodni do pediatry, bo przecież dziecko nie może na dwór wychodzić. Wielce zdziwiona, że jej nie przywieziemy z powrotem po wizycie. Sprawa skomplikowana, ale nie mogliśmy po prostu zawinąć się na pięcie i sobie pójść. Tam przedtem był nasz lekarz firmowy i to się mocno zakręciło. Nauczkę dostała, bo w szpitalu lekarz powiedział, że tego się nie leczy w szpitalu, a on tu nie ma poradni i ma sobie iść do pediatry. Nie mam pojęcia jak wróciła do domu ;)

Mnożyć można dalej i dalej. Jednak co tu jest piekielnego? Wszak od tego jest pogotowie, aby jeździć i wozić.

Nie wiem skąd mam takiego pecha, ale w 90% po takich wyjazdach jadę do czegoś poważnego (czy to zasłabnięcia, udaru, reanimacji czy zawału) i pierwsze słowa, które nas witają to:
- gdzie wyście ku^$*^&% tyle czasu byli?!

Oprócz śmiesznej ospy żaden z pacjentów nie otrzymał tego czego oczekiwał. Zostali w domu.

Pamiętajmy, że zawsze możemy potrzebować karetki do naszych rodziców czy dziecka a ich nie będzie, bo ktoś liczył na szybszą wizytę u specjalisty czy jakieś badanie. 80% wyjazdów to pacjenci bez problemu, mogliby się udać do szpitala na izbę przyjęć autem/autobusem/tramwajem/sąsiadem czy po prostu piechotą. Chociaż lekarz rodzinny byłby lepszym rozwiązaniem.

Pogotowie wzywamy:
- utrata przytomności;
- zasłabnięcie;
- nagłe silne bóle w klatce piersiowej;
- udar;
- nagły poród (nie jak mam skurcze co 20 minut od wczoraj) tylko jak dzieciak wychodzi na świat ;)
- poważne urazy, upadki z dużej wysokości, spore obrażenia w wypadku komunikacyjnym (nie po to, żeby ubezpieczyciel miał kwit tylko jak coś się dzieje);
- drgawki, które się przedłużają lub powtarzają;
- porażenie prądem;
- silna duszność;
- zatrucia silnymi substancjami lub lekami;
- silnego krwotoku.

Pogotowie Ratunkowe

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 607 (677)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…