zarchiwizowany
Skomentuj
(16)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
To jest mój debiut na tym portalu, także na początek chciałam się przywitać:)
Historia sprzed 2 dni, w 100% autentyczna.
Wracamy ok. godziny 22 czteroosobową grupką znajomych z treningu. Ja, koleżanka i dwóch kolegów. Zachciało nam się jeść, więc obraliśmy kierunek do centrum, aby w spokoju skonsumować tortillę od Turka :) Tak się składa, że ten lokal znajduje się w centrum miasta, w tzw. trójkącie bermudzkim, z racji ilości klubów jakie się tam znajdują, pijanych ludzi którzy się wszędzie pałętają i "cudów" które w związku z tym się tam często dzieją. Wychodzimy z lokalu, każdy z szamą w łapce, idziemy na przejście, czekamy na zielone. W końcu się zapaliło, wszyscy przechodzimy. Przeszliśmy klika metrów, podjeżdza nieoznakowana Vectra i mruga kogucikami. Wszyscy spokojni, pewnie kolejna standardowa kontrola w tym miejscu. Wysiada policjant, bez zbędnych formalności, jakimi jest wylegitymowanie się, żąda od nas dowodów. Koleżanka spanikowana, chyba pierwszy raz ją to spotkało, ale staram się ją uspokoić, w końcu wszystko jest OK.
Podajemy dowody, policjant znika w samochodzie, jemy sobie dalej. Uchyla się szyba:
P - policjant
J - ja
K - koleżanka
P: To co, po stówce mandatu dla każdego?
Wszyscy klasyczny karpik, co musiało wyglądać zabawnie w sąsiedztwie tortilli;)
J: A tak dokładniej to za co?
P: Co mi tu durnia strugasz? Za przejście na czerwonym, oczywiście! Przyjmujesz mandat?
Normalnie znalazłam się w innym, absurdalnym świecie rodem z Mrożka czy Gombrowicza, gdzie jakaś Gęba patrzy na mnie i się złośliwie uśmiecha, próbując mi wmówić daltonizm, ew. zbiorową halucynację. A z oczami mam jeszcze wszystko w porządku.
I stoję tak z rozmazanym makijażem, rozczochranymi włosami, trochę przechylając się na bok pod ciężarem sportowej torby, z tortillą w ręku i otwarta buzią. Znajomi też nie bardzo pojmują, co się w sumie dzieje... A tu na luzie, facet około 40, lekko podchmielony,dosłownie środkiem ulicy przetacza się przed radiowozem, zatrzymuje się centralnie przed autem, wzrusza rękoma i idzie dalej.
K: A tego to panowie nie widzą?!
P: Czego? Nic nie widzimy.
Za takim nadużyciem (żeby nie powiedzieć dosadniej)władzy spotkałam się po raz pierwszy, ale to Polska właśnie.
Historia sprzed 2 dni, w 100% autentyczna.
Wracamy ok. godziny 22 czteroosobową grupką znajomych z treningu. Ja, koleżanka i dwóch kolegów. Zachciało nam się jeść, więc obraliśmy kierunek do centrum, aby w spokoju skonsumować tortillę od Turka :) Tak się składa, że ten lokal znajduje się w centrum miasta, w tzw. trójkącie bermudzkim, z racji ilości klubów jakie się tam znajdują, pijanych ludzi którzy się wszędzie pałętają i "cudów" które w związku z tym się tam często dzieją. Wychodzimy z lokalu, każdy z szamą w łapce, idziemy na przejście, czekamy na zielone. W końcu się zapaliło, wszyscy przechodzimy. Przeszliśmy klika metrów, podjeżdza nieoznakowana Vectra i mruga kogucikami. Wszyscy spokojni, pewnie kolejna standardowa kontrola w tym miejscu. Wysiada policjant, bez zbędnych formalności, jakimi jest wylegitymowanie się, żąda od nas dowodów. Koleżanka spanikowana, chyba pierwszy raz ją to spotkało, ale staram się ją uspokoić, w końcu wszystko jest OK.
Podajemy dowody, policjant znika w samochodzie, jemy sobie dalej. Uchyla się szyba:
P - policjant
J - ja
K - koleżanka
P: To co, po stówce mandatu dla każdego?
Wszyscy klasyczny karpik, co musiało wyglądać zabawnie w sąsiedztwie tortilli;)
J: A tak dokładniej to za co?
P: Co mi tu durnia strugasz? Za przejście na czerwonym, oczywiście! Przyjmujesz mandat?
Normalnie znalazłam się w innym, absurdalnym świecie rodem z Mrożka czy Gombrowicza, gdzie jakaś Gęba patrzy na mnie i się złośliwie uśmiecha, próbując mi wmówić daltonizm, ew. zbiorową halucynację. A z oczami mam jeszcze wszystko w porządku.
I stoję tak z rozmazanym makijażem, rozczochranymi włosami, trochę przechylając się na bok pod ciężarem sportowej torby, z tortillą w ręku i otwarta buzią. Znajomi też nie bardzo pojmują, co się w sumie dzieje... A tu na luzie, facet około 40, lekko podchmielony,dosłownie środkiem ulicy przetacza się przed radiowozem, zatrzymuje się centralnie przed autem, wzrusza rękoma i idzie dalej.
K: A tego to panowie nie widzą?!
P: Czego? Nic nie widzimy.
Za takim nadużyciem (żeby nie powiedzieć dosadniej)władzy spotkałam się po raz pierwszy, ale to Polska właśnie.
Ocena:
124
(194)
Komentarze