#30356

Tytułem wstępu : Moja przyjaciółka zaszła w ciąże metodą in vitro. W dzisiejszych czasach to chyba nic dziwnego. Chciała wychować dziecko jako samotna matka, chciala je też ochrzcić. Ja tam do Boga nic nie mam, ale mam za to awersje do wszystkich księzy, choć to materiał na inną historię. A więc dostąpiłam zaszczytu bycia matką chrzestną.

Historia właściwia :
Matka powiedziała księdzu o sposobie poczęcia dziecka, żeby niespodzianek nie robił. Ten oczywiscie, że człowiek ma jednakową godnsoc, że nie ma sie o co martwić. W dniu chrztu moja przyjaciółka miała jednak wypadek. Poczuwając sie do roli matki zastępczej chciałam, żeby chrzciny odbyły sie tak czy siak.
Jakoś w połowie mszy zostałam wraz z ojcem chrzestnym zaproszona na srodek, co by sakrament sie odbył. I tutaj włączyła sie piekielność [K]siędza.

K:(do wszystkich zgromadzonych) Spójrzcie wszyscy, co za bezbożni ludzie, małego grzesznika z in vitro chrzczą !

Ja: Co ksiądz wyrabia ?! To jest dziecko jak każde inne, prosze sobie darować moralne pouczenia i przystąpic do sakramentu

K: A ja wcale nie mam ochoty go dotykać !

No przyznam, że juz sie we mnie zagotowalo.. nigdy nie bylam chyba tak zażenowana,zniesmaczona i wściekła.

J: Wczesniej nie robił ksiądz problemów

K: Ale teraz robie, niech sie ludzie dowiedzą !

J:W takim razie prosze oddać mi 500zł, które ksiądz sobie zażyczył za sakrament !

Tutaj ksiądz zrobił sie czerwony, w kosciele cisza. Ja z dzieckiem na rękach postanowilam opuscić ten przybytek milosci i dobroci...

Matce o tym zajsciu nie powiedziałam, żeby jej nie denerwować. W tym samym dniu znalazłam inny kosciół, chrzest odbył sie bez problemów.

Najbardziej zdenerwowało mnie to, że musiałam wykłócać sie o cos, co mi sie nalezało na oczach wszystkich. A dziecko przeciez nie było winne tej calej fanaberii..

Moja niechęc do księzy wzrosła.

księża