Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Autoryzacja żądania nie powiodła sięx

#30411

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam 9 lat, kiedy to obudziła się moja kobiecość. Jednak co nieco już od mamy wiedziałam, więc zbyt wielkiego strachu na szczęście nie było.
W związku z rozpoczęciem cyklów miesiączkowych udałyśmy się do Pani Ginekolog Dziecięcej.

[PG]-Pani Ginekolog
[M]-Mama,
[J]-Ja,
[L]-Lekarka.

Pominę fakt, iż w kolejce siedziałyśmy chyba z godzinę (nie ma jak NFZ). W końcu upragniona chwila wejścia do gabinetu.
[M],[J]: Dzień dobry.
[PG]: Co się dzieje?
[M]: My na pierwszą wizytę, chciałybyśmy...
[PG]: Na USG.
Po tych słowach wyrzuciła nas z gabinetu.

No ok, mus to mus, mama wnerwiona bierze mnie za rękę i przez korytarz na badania. Mieliśmy szczęście w nieszczęściu, że przed nami tylko jedna ciężarna. Po trwającym minutę badaniu wracamy do [PG] i pokazujemy zdjęcie.

[PG]: Ojoj. No niemożliwe. No, no...
[M]: Wszystko w porządku?
[PG]: Na oddział zabrać. Raka ma.

Ja i mama zszokowane, [PG] podtyka nam zdjęcie pod nos. Po chwili zostajemy odesłane na oddział, operacja za miesiąc(!).
Siedzimy z mamą na korytarzu, czekamy na tatę. Ja nie wiem, o co tak naprawdę chodzi, ale jak mama płacze, to i ja.
Komentarz [PG] do jednej z pielęgniarek:
[PG]: Ta to i tak nie ma co czekać, do zabiegu nie dożyje. - Powiedziane dość głośno, abym i ja usłyszała.

Za mało piekielne? To nie koniec.

Leżę sobie na oddziale, przekonana o tym, że niedługo umrę, a na obchodzie pojawia się jakaś Lekarka, przemiła pani. Pyta [PG] co mi jest. (obok mnie na krześle siedzi mama, każda próba odseparowania mnie od niej kończyła się moją histerią).
[PG]: Raka ma.
[L] zaskoczona pyta ile miałam badań.
[PG]: USG.
[L] nie czekając na nic zabiera mnie na badania. Podczas USG dokładnie przygląda się obrazowi, jakby czegoś szukała. Po wszystkim dziękuje mi i każe pielęgniarkom zawołać [PG] do gabinetu.
Pokazuje jej zdjęcie z USG.
[L]: Gdzie ty tu raka widzisz?
[PG]: O tu o był.
[L]: I znikł po trzech dniach?
[PG]: Może nie widać.
Ja i mama obserwujemy tę wymianę zdań.
[PG]: (do siebie) A może to nie był rak...

Wtedy posypał się potok wyzwisk ze strony mojej mamy i lekarki, że jak można tak traktować pacjentów, bez jakiegokolwiek badania wysyłać na bezcelową operację, etc. Pierwszy raz widziałam taką furię na czyjejś twarzy. Oczywiście mama nie zostawiła na [PG] suchej nitki, posypały się łby, a Piekielna straciła posadę, do tej pory nie pracuje w żadnym szpitalu w naszym mieście.

"Rak" tak naprawdę był niewielkim bąbelkiem utworzonym z płynów wewnątrz narządów rodnych...

służba_zdrowia

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 624 (694)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…